czwartek, 2 października 2008

Rajd Wisły i piękna, młoda pani dyrektor Marcjanna




Fot. Marcin Rzońca

Wspomina Marcjanna:
"Jestem ostatni dzień przed urlopem i na dodatek przed zebraniem zarządu. Kilka słów naprędce. 55 Rajd Wisly organizowany w dniach 5i 6 wrzesnia przeszedł do historii.
W tym roku zagościliśmy w Jastrzebiu Zdroju gdzie rozegrane zostały dwa z czterech odcinków specjalnych oraz zorganizowany został Park Serwisowy. Trzeci to Hazlach, a wzorem roku ubiegłego w Wiśle odbył się Super OS.
Tym razem kibice mogli nie opuszczając Placu Hoffa zobaczyć zarówno Ceremonie Startu jak i na telebimie relacje z Super OS-u. Licznie wystąpiły załogi bo zgłosiło się ich 86 jak również kibice. Mamy to szczęście że tradycja drugiego najstarszego w Polsce rajdu ma swoją charyzmę i tym przyciąga rzesze miłośników tego sportu.
55 Rajd Wisly zgłoszony został jako kandydat do Mistrzostw Polski 2009, o tym czy mamy szanse powrócić do tzw I Ligii dowiemy się pod koniec października.
Ze sportowym pozdrowieniem"
Marcjanna Grenda
Dyrektor Rajdu

Wypowiedzi po Rajdzie Wisły:
Kwaśnik/Buś po 55 Rajdzie Wisły – Gorący weekend w Wiśle
Za nami dziewiąta eliminacja Pucharu PZM, która rozgrywała się w pierwszy weekend września w Wiśle.
Jak na rodzinne tereny Adama Małysza przystało wizytę w Wiśle rozpoczęliśmy od „spotkania” z naszym Mistrzem. Przyjęliśmy to oczywiście za dobry znak i w dobrych nastrojach ruszyliśmy na zapoznanie z odcinkami specjalnymi. Niestety trasy trochę nas rozczarowały ponieważ nastawiliśmy się na kręte, wąskie i techniczne próby a okazało się, że będziemy się ścigać po szerokich trasach z dość długimi prostymi co patrząc na moc naszego auta nie wróżyło zbyt dobrego wyniku. Bo przejściu BK 1 pojawiliśmy się na stracie honorowym na Placu Hoffa a potem czekaliśmy na start do Super OSu. I tu duży ukłon w stronę organizatorów za świetne zorganizowanie całej oprawy pierwszego odcinka rajdu i umożliwienie kibicom oglądanie rywalizacji na telebimie! Nowość z dużym plusem:) Po prologu znaleźliśmy się na dobrym czwartym miejscu w klasie, które chcieliśmy obronić podczas rywalizacji w sobotę z możliwością zaatakowania czołówki. Sobotnia rywalizacja przebiegała w trzech sekcjach po trzy odcinki każda. Po pierwszej pętli bez większych przygód pojawiliśmy się w Parku serwisowym w dość gorącej atmosferze spowodowanej nie tylko rywalizacją ale także pogodą, która nie szczędziła nam żaru z nieba. Udało się nam utrzymać dobre tempo jazdy, głównie dzięki temu, że auto spisywało się dobrze. Przygody zaczęły się na drugiej pętli, po OS 6 Hażlachu auto zaczęło dość głośno pracować i okazało się że mamy delikatny problem z wydechem. Jazda na następnym OS-ie Ruptawa – Bzie, wyglądało dość ekstremalnie ponieważ rozgrzane spaliny z uszkodzonego wydechu podgrzały podłogę naszej rajdówki do temperatury płyty kuchennej a wydobywający się dym sprawiał że tak naprawdę nie wiedzieliśmy do końca co dzieje się z autem i tu podziękowania dla Rogula RallyTeam za doping i upewnienie nas że powinno nam się udać dotrzeć do mety tego OS-u. Po wizycie na serwisie chłopcy próbowali postawić naszą Astę na „nogi” ale przygody się nie skończyły. Już na pierwszym OS ostatniej petli – OS 8 Cisówka wysiadł nam intercom. Jazda na migi była niesamowita zwłaszcza, gdy na piątkowych zakrętach Kibice myśleli, że Kaśka do nich macha:) Oczywiście w dalszym ciągu mieliśmy problem z wydechem, który chłodzony wodą w trakcie odcinka pozwalał nam na kontynuację sportowej rywalizacji. Na szczęście udało się nam dotrzeć do ostatniego serwisu a potem... z a jakże drobnymi przygodami w postaci wycieku oleju z miski do mety 55 Rajdu Wisły! Po takich przygodach zajęte przez nas 5 miejsce w naszej klasie, możemy uznać za dobry wynik a zdobyte punkty pozwalają nam, włączyć się do rywalizacji o miejsce na podium na koniec sezonu.
Z tego miejsca dziękujemy naszym Sponsorom: Hulakula Rodzinne Centrum Rozrywki, Radiu Kolor, firmie Alwar, piekarni Chle – Buś i oczywiście Naszym Chłopakom z MP Serwisu:)
Zespół Final Rally Team Sławik / Sokołowski start w Rajdzie Wisły zaliczyć może do udanych. Szybka, zdecydowana, bezawaryjna, a co najważniejsze i bezbłędna jazda, mimo konfiguracji trasy nie sprzyjającej słabszym autom, zdobyła kolejny punkt do klasyfikacji Pucharu Polskiego Związku Motorowego. Oto co powiedzieli na mecie Rajdu Wisły członkowie załogi:
Paweł Sławik: „Chciałbym aby wszystkie rajdy były takie jak ten. Nie tylko pod względem sportowym, ale i medialnym. Te tłumy kibiców na starcie, podczas odcinków oraz na mecie robią wrażenie na każdym. Nam zaś jechało się wyśmienicie. Auto spisywało się wyśmienicie, a i mi jechało się bardzo dobrze. Ustrzegliśmy się przy tym wielu błędów. Trochę tylko szkoda, że na długich prostych traciliśmy tak dużo czasu w stosunku do Hond i innych mocnych aut. Będzie trzeba jeszcze trochę popracować przy naszej jednostce napędowej. Chciałbym również w tym miejscu podziękować serdecznie naszemu sponsorowi - producentowi anodowanych profili aluminiowych firmie Final S.A.– za nieoceniony, całoroczny wkład w nasz zespół.”
Oktawian Sokołowski: „Rajd Wisły to niemal klasyk. Zawsze świetnie zorganizowany również i pod względem medialnym. To taki rajd pod publiczność, na którym kibiców nigdy nie brakowało. A co najciekawsze dyrektorem tego rajdu jest kobieta! Jak widać niektóre Panie rajdowy temat czują równie dobrze (o ile nie lepiej;) co mężczyźni. Jeśli zaś chodzi o nasz występ to ze swojej strony mogę napisać tylko kolejne dobre słowa. Przede wszystkim opis mieliśmy czysty i klarowny jak nigdy, a przy tym bardzo precyzyjny. Dopisało również auto i pogoda. W takich warunkach i nam jechało się wyśmienicie. „Załogę Final Rally Team Sławik / Sokołowski możecie oglądać na trasach rajdowych dzięki firmie Final S.A. – producentowi anodowanych profili aluminiowych.
55 edycja Rajdu Wisły dla załogi Leszek Kapłan i Michał Miklaszewski okazała się imprezą pełną przygód. Na moc wrażeń i niespodzianek nie mogli narzekać ani kibice, ani zawodnicy. Pomimo wielu przejść rajd dla rydułtowsko-krakowskiego duetu był bardzo udany. Załoga w doborowej stawce 12 aut klasy A6 uplasowała się na wyśmienitym 3 miejscu.
Leszek Kapłan – Rajd ze wszech miar dla nas wyjątkowy. To pierwszy raz, gdy podczas jednej rundy mieliśmy tyle przygód. Chyba łatwiej byłoby wymienić, co nas ominęło, niż opowiadać co się działo, ale po kolei. Zaczęło się od „kapcia” na Super Oesie i dwudziesto sekundowej stracie „na dzień dobry”. Następnego dnia skończyły się nam hamulce, wpadliśmy w pole, skosiliśmy tablicę SOS i przebili na niej prawą tylną oponę i zgubili bajrenacką listwę ozdobną. Do końca odcinka podróżowaliśmy autem bez hamulców i na kapciu – wrażeń była naprawdę moc! :) Wymieniając dalsze przygody: ze zbyt ułańską fantazją napadliśmy lewy zakręt, znowu wyniosło nas w pole. Wracając na nie skosiliśmy pręt na którym była owinięta taśma. Nie wiemy tylko dlaczego pręt ten miał ze 2 centymetry średnicy ?! Tym sposobem urwaliśmy zderzak, pokrzywili maskę i dach. Ostatnia pętla upłynęła pod znakiem przegrzewającego się silnika i spadku mocy. Ciężko było nam osiągnąć prędkość powyżej 140 km/h. Czy to tyle przygód? Chyba nie. Nie wymieniłem jeszcze kilku skoków, Polki z naszym Peżocikiem po całej szerokości drogi i jeszcze kilku emocjonujących chwil. Przez cały rajd nie opuszczały nas jednak dobre humory – zasługa w tym naszych wiernych kibiców, za doping których bardzo, bardzo dziękuję, a także naszego serwisu. Może ciężko w to uwierzyć, ale przez cały rajd czerpaliśmy wielką radość z jazdy. Podróżowaliśmy z „bananami” na ustach, robiąc zakłady, co jeszcze może się nam przytrafić. Na szczęście wszystkie nasze przygody były niegroźne i bardzo cieszymy się z 3 miejsca w klasie A6. Michał Rechnio i Olaf Malm byli poza naszym zasięgiem. Podobnie Rafał Szebla, którego do momentu awarii nie mogliśmy dogonić. Jest nam przykro, że w ten sposób zakończył udział w rajdzie. Korzystając z okazji chcielibyśmy życzyć szybkiego powrotu do formy załodze Staszek Knapczyk / Aga Starosta. Nasz start był możliwy dzięki firmom: ATF ATELIER, AUTOSERWISOWI SANECZNIK, BŁAŻEJOWI KACZMARCZYKOWI I JEGO ZAKŁADOWI PRODUKCYJNO-USŁUGOWEMU, PRZEDSIĘBIORSTWU HANDLOWO-USŁUGOWEMU KRZYSZTOFA ZNISZCZOŁA ORAZ ZAKŁADOWI SPRZĘTU PPOŻ. LESZKA KORUSA.
Michał Miklaszewski - Leszek tak pięknie wyrecytował, wszystkie nasze przygody, że ciężko cokolwiek dodać. Podsumowując, rajd był dla nas bardzo udany pomimo wielu przygód. Bardzo cieszymy się z uzyskanego wyniku. Dziękujemy serwisowi za wspaniałą pracę i dobry humor, a kibicom, których było naprawdę wielu, za wspaniały doping. Teraz koncentrujemy się na rewizji auta i rozpoczynamy przygotowania do kolejnego rajdu.
Zakończony 55.Rajd Wisły nie okazał się szczęśliwy dla załogi Robert Wojciechowski / Krzysztof Janik. Fiat Seicento, którym wystartowali zawodnicy, doznał awarii już po 2km piątkowego prologu. Dzięki uprzejmości Zespołu Sędziów Sportowych, który zezwolił na zastosowanie systemu „Superally”, start w drugim dniu zmagań stał się możliwy. Jednak i tutaj załogę wyeliminowała z walki ponownie awaria półosi.
Robert Wojciechowski (Automobilklub Centrum): Po piątkowym prologu, właściwie po 2 km tego oesu, miałem serdecznie dość. Chyba nic bardziej nie wkurza jak awaria; gdybym jeszcze uderzył w coś, przyczynił się w jakiś znaczący sposób, to pogodził bym się z tym bez gadania. No cóż, takie są rajdy. Dostaliśmy szansę od ZSS, by wystartować w sobotę z pięciominutową karą. Nasze stanowisko było jasne – jedziemy. Kiedy naprawionym autem stawiliśmy się rano na starcie, plan był jeden – dojechać do mety, zebrać przynajmniej jeden punkt i przejechać kolejne kilometry. I przejechaliśmy jeszcze 800 metrów OS 5, po czym zakończyliśmy rajd z pękniętą półosią. Pech, Peszek. Mam nadzieję ukończyć Wisłę w przyszłym roku, trasy piękne, sporo kibiców i bardzo dobra organizacja. Do zobaczenia na oesach!
Krzysztof Janik (Automobilklub Śląski): Rajd Wisły to dla mnie praktycznie domowe zawody. Dodatkowo w tym roku zostały zorganizowane w rejonie mojego miasta – Jastrzębia Zdroju. Niestety nigdy nie miałem szczęścia do tego rajdu, przeważnie z powodu różnych awarii. Tak było i tym razem. Pozostaje mieć nadzieję, że za rok będzie lepiej – do pięciu razy sztuka :) Wyrazy szacunku dla Pana Andrzeja Górskiego oraz całego ZSS, za umożliwienie dalszego startu załogom, które doznały awarii podczas prologu. Dzięki temu mogliśmy zaprezentować się licznie zgromadzonym przy trasach kibicom.
Starty załogi Robert Wojciechowski / Krzysztof Janik w Rajdzie Wisły oraz pozostałych eliminacjach Pucharu PZM 2008 wspiera firma ATUT RENTAL SP. Z O.O. – wynajem, sprzedaż i serwis sprzętu budowlanego i drogowego.
Będzińsko-Tyska załoga w składzie Bartłomiej Grzybek i Michał Ranik zakończyła swój udział w eliminacji Mistrzostw Śląska – Rajdzie Wisły na 2 miejscu w klasyfikacji generalnej. Oto co powiedziała załoga po tym nieoczekiwanym sukcesie:
Bartłomiej Grzybek: Bardzo się cieszę, że udało nam się wystartować w tym rajdzie. Po dwóch startach w Mistrzostwach Polski w Mitsubishi Lancer evo IX skończył się nam budżet. Mieliśmy cichą nadzieję, że na Mistrzostwa Śląska uda nam się pozyskać nowych sponsorów i tak się też stało. Dlatego bardzo dziękuję firmie AUTOKOPEX dealerowi samochodów Honda oraz Hurtowni odzieży używanej z Będzina, bez ich pomocy pewnie nie udałoby nam się wystartować. Czeski samochód spisywał się bardzo dobrze choć do egzemplarza, który zbudowałem dla Piotra Jędrusińskiego (1m.w klasyfikacji PPZM) dużo mu brakowało – szczególnie jeśli chodzi o zawieszenie. Czeska podróbka amortyzatorów proflexa nie działa do końca tak jakbym chciał.
Michał Ranik: Rajd samochodowy to nie tylko odcinki specjalne, na których walczy się o sekundy, ale również PKC’e (Punkt Kontroli Czasu) oraz inne elementy jak np. serwis. My na odcinkach w większości zajmowaliśmy 3 miejsca i takie miejsce też powinniśmy mieć na mecie. Na nieszczęście Maćka Lubiaka to on popełnił błąd na ostatnim starcie do odcinka specjalnego i otrzymał karę. Dzięki jego błędowi awansowaliśmy na 2 lokatę o czym niespodziewanie dowiedzieliśmy się na mecie w centrum Wisły. Po rajdzie przekazaliśmy Maćkowi jeden puchar za II miejsce w klasyfikacji gość, aby poprawić mu humor.
Samochód Honda Civic Type-R obsługiwany podczas 55 Rajdu Wisły był przez ekipę GG Car Sport z Będzina (www.ggserwis.pl), a wsparcie finansowe zapewniły firmy: Auto Kopex – katowicki Dealer samochodów Honda (www.autokopex.pl), oraz Hurtownia Odzieży Używanej z Będzina (http://www.uzywana-odziez.eu/).
Bartosz Rybienik: Na Rajdzie Rzeszowskim zawiódł kierowca, w Wiśle maszyna. Każdy kto się ściga, powie: takie są rajdy, bo pewnie właśnie takie są. Ale szkoda nam ogromnie udziału w tej pięknej eliminacji, głównie również z racji wysokiej frekwencji w klasie N0; w tej chwili utrzymywane przez nas przez większość sezonu drugie miejsce w klasyfikacji rocznej będzie już chyba poza zasięgiem. Szkoda, bardzo szkoda. Powód? Prawdopodobnie nawaliła uszczelka pod głowicą. Motor pod koniec OS2 zaczął się szybko nagrzewać, wyskoczył brok, uciekł płyn chłodzący i trzeba było się zatrzymać. Myśleliśmy, że to któryś z gumowych przewodów ukł. chłodzenia, ale awaria okazała się bardziej kłopotliwa i zmusiła nas do wycofania się z rajdu. Trasy rajdu bardzo nam się spodobały i chcemy tu koniecznie wrócić za rok. Uważam, że był to bardzo przemyślany rajd, gdy chodzi o bezpieczeństwo i układ odcinków świetnie, moim zdaniem, skonfigurowany pod rundę PPZM. Tymbardziej szkoda, że tak krótko pojeździliśmy. Dziękujemy rywalom za dotychczasową walkę w klasie i do zobaczenia w Cieszynie. Chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować Adamowi Stasiakowi i Przemkowi Paszkowi za pomoc w przygotowaniu do startu oraz niezwykle cenne uwagi techniczne i psychologiczne J! Dzięki temu na odcinku było znacznie sprawniej, w samochodzie, w głowie i w ogóle. Jeszcze raz wielkie dzięki za Waszą życzliwość, otwartość i pomoc. Dziękuję także chłopakom na serwisie za błyskawiczne działanie i niesłychaną sprawność mechaniczno-logistyczną. Dziękujemy naszemu sponsorowi, firmie HENWAL SP Z O.O.- folie dla budownictwa, z Radziszowa.
W wyniku odwołania Rajdu Tyskiego, Wisła w trybie natychmiastowym „awansowała” do rangi naszego domowego rajdu. Tym bardziej cieszymy się z Kasią, że udało się osiągnąć tutaj najlepszy wynik w sezonie. Duża obsada w klasie pozwoliła nam się sprawdzić wśród szerokiej konkurencji, a porównanie to w naszej ocenie wypadło wyjątkowo dobrze. Rozpoczęliśmy od zwycięstwa w klasie na piątkowym prologu, co już nastrajało nas optymistycznie na sobotę. Tegoroczne trasy Wisły były piekielnie szybkie (to chyba najszybszy rajd jaki jechałem w karierze), co przed zawodami prognozowało przewagę Hond nad naszym Peugeotem. Broniliśmy się dzielnie przed atakami „Japończyków”, a sytuacja w klasie była otwarta aż do ostatniej pętli. Niestety, na trzecim przejeździe Cisówki Stanisław Knapczyk z Agnieszką Starostą mieli poważny wypadek (trzymamy z Kasią kciuki za powrót do zdrowia), a fakt ten spowodował, że postanowiliśmy nie podejmować już zbędnego ryzyka, które i tak nie dawało nam zbyt dużych szans na wygraną z Maćkiem Cywińskim. Postanowiliśmy skupić się zatem na dowiezieniu drugiego miejsca, a co za tym idzie zdobyciu jak największej ilości punktów, które pozwoliły nam awansować na drugie miejsce w rocznej klasyfikacji N-2. Mamy ogromną nadzieję na utrzymanie tego miejsca już do końca sezonu! Serdecznie dziękujemy naszym sponsorom, bez których start w Rajdzie Wisły nie byłby możliwy – firmom MAXGEAR, KLER, ETISOFT i KADAR.
Pechowo dla załogi Piotr Rogula/Marek Kaczmarek zakończył się występ w 55. Rajdzie Wisły. Po raz pierwszy w tym sezonie zespół Technopol/Rogula Rally Team nie dotarł do mety. Rywalizacja zakończyła się już na drugim kilometrze OS2. Podczas głębokiego cięcia odciążona strona samochodu została podbita, a opadnięcia na asfalt nie wytrzymał przegub napędowy.
Piotr Rogula: Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak rozgoryczony z powodu nieukończonej imprezy, jak teraz po Rajdzie Wisły. Bardzo pasowała mi trasa rajdu. Przede wszystkim nie było stromych podjazdów, które nasza niezbyt mocna rajdówka znosi zdecydowanie gorzej od mocniejszych rywali. Do tego wybraliśmy dość miękką specyfikację zawieszenia, która była doskonała na pofalowaną i miejscami wybijającą nawierzchnię.Wszystko to sprawiało, że od początku byłem nastawiony na walkę i agresywną jazdę, czego przykładem może być feralne głębokie cięcie, na którym uszkodziliśmy przegub. Co prawda utrzymaliśmy trzecią pozycję w klasyfikacji Pucharu Astry, ale kilka cennych punktów uciekło, a kilku rywali niebezpiecznie zbliżyło się do nas. Walka o podium będzie na pewno ciężka. Dziękujemy za wsparcie firmom: TECHNOPOL – wydawcy najpopularniejszej serii krzyżówek „100, 200, 300, 400, 500 oraz 1000 Panoramicznych” oraz UNITECH – dystrybutorowi wełny mineralnej WINEZONE.
Polinski Marek: To był dla mnie I mojego zespołu bardzo udany rajd. Wszystko szło jak w zegarku szwajcarskim. Nie mieliśmy żadnych problemów z samochodem, więc serwis nie miał zbyt dużo pracy.Wynik, jaki osiągnęliśmy bardzo mnie cieszy gdyż to dopiero mój 3 rajd w tym sezonie. Faktem jest, iż popełnione błędy pozbawiły mnie bliskiego 1 miejsca w klasie, ale zebrane doświadczenia powinny zaowocować w przyszłości. Współpraca z Michałem była dla mnie czystą przyjemnością I Dziękuje mu za bardzo profesjonalne podejście do swojego zadania. Podziękowania należą się także mojemu Tacie, bez którego pomocy i zaangażowania nie udałoby się wystartować. Oczywiście cały zespół Greenseven Rally Team jest również autorem naszego sukcesu. Nasz start był możliwy dzięki wsparciu firm: GREENSEVEN, AKPOL, AUTO-IMPORTER, A.ANTOŃCZYK, AIE, EKO-CAR, Druczek. Dziękuje również kibicom za wspaniały doping. Do zobaczenia na następnym rajdzie.
Kasina Michał: Jestem bardzo zadowolony z osiągniętego wyniku. Tutaj należą się ogromne podziękowania dla Marka, serwisu oraz całego zespołu za świetną atmosferę I zaangażowanie. Nasz wynik to też ich zasługa. Gorące podziękowania również dla kibiców, których na trasie nie brakowało. Sam rajd oceniam bardzo dobrze. Odcinki naprawdę fajne, chociaż może miejscami troszkę za szybkie. Mimo tego rajd z pewnością zasłużył na przyszłoroczne Mistrzostwa Polski.
Wojciech Sójka: Od początku 55 Rajdu Wisły realizowaliśmy założenia jakie obralismy sobie przed startem i spokojnie bez przygód przejechaliśmy pierwszą pętlę . Na drugiej trochę przyśpieszyliśmy odrabiając straty do dwóch załóg przed nami . Jednak na 5 oesie udeżyliśmy bakiem na jednym ze skrzyżowań i uszkodziliśmy pompę paliwa .Nasz start był możliwy dzięki firmom Fionalift , Citroen Labijak Auto , Prince , Zer2 Sport ,oponyMAX.pl , Tax Conect oraz patronowi medialnemu tuTej.pl.
Problemy techniczne w połączeniu z niedostatkami sprzętowymi nie pozwoliły załodze Piotr Rudzki / Marian Krawczyk w pełni rozwinąć skrzydeł na pięknych i malowniczych trasach 55. edycji Rajdu Wisły. Leszczyńsko-wrocławska załoga zajęła szóste miejsce w markowej klasie Astry oraz dziewiętnaste w klasyfikacji generalnej. Pomimo spadku na drugą pozycję w punktacji pucharu Astry, reprezentanci Automobilklubów Leszczyńskigo i Dolnośląskiego są zadowoleni z osiągnięcia mety. Gdyby nie ofiarna pomoc rajdowych kolegów i ich serwisów, podróżujący Oplem zawodnicy do końca imprezy by najprawdopodobniej nie dotarli.
Piotr Rudzki: Na początku bardzo serdecznie chciałbym podziękować moim rajdowym kolegom – Tomkowi Ziarce, Markowi Kwaśnikowi, Piotrkowi Rogule, Markowi Klementowiczowi – oraz przede wszystkim chłopakom z ich serwisów. Gdyby nie ich nieoceniona i bezinteresowna pomoc, najprawdopodobniej pokonały by nas problemy techniczne. To naprawdę wspaniałe, że rywalami jesteśmy tylko i wyłącznie na odcinkach specjalnych. Rajd stał na wysokim poziomie. Niestety, nas nie ominęły kłopoty. W ich efekcie zainkasowaliśmy dwadzieścia sekund kary po wyjeździe ze strefy serwisowej, co z kolei zepchnęło nas dwie pozycje w dół w klasie, na szóste miejsce. Dużo bardziej frustrujący był jednak brak krótkiego przełożenia w skrzyni naszej Astry. Jak się później okazało, byliśmy w klasie jedynymi którzy w swojej rajdówce tego udogodnienia nie posiadali, a to, niestety, miało przełożenie na wyniki. Myślę, że gdyby trasa była nieco bardziej techniczna, rezultaty mogłyby być nieco lepsze. Impreza była jednak bardziej mieszanką Rajdów Imielin i Warszawskiego, co okazało się najgorszym z możliwych połączeń dla charakterystyki skrzyni biegów w naszym Oplu. Większość zakrętów była zbyt szybka aby pokonywać je na pierwszym biegu, z kolei bardzo długi drugi bieg nie pozwalał nam efektywnie przyspieszać. Żałuję też, że spadliśmy na drugie miejsce w punktacji klasy. Do końca pozostały jednak jeszcze dwa rajdy i wszystko może się jeszcze wydarzyć. Jedno jest jednak pewne – nie zamierzamy się poddawać! Start załogi jest możliwy dzięki nieocenionemu wsparciu firm Instalator Grodzisk Wielkopolski, Wielkopolskiej Agencji Reklamowej, Zutech, PHU Auto Market, Opony-Kuropka oraz OSK Herbi.
W zakończonym w miniony weekend 55. Rajdzie Wisły załoga, reprezentująca BERNER-HAGER POLO RALLY TEAM, Tomasz Grochal z pilotem Łukaszem Grzonką z wyraźną przewagą zwyciężyła zarówno w klasie N-3, jak i całej Grupie N. Wynik jest tym bardziej cenny, że był to debiut rajdowy tej załogi. Dodatkowo, na 2 Odcinki Specjalne przed końcem Tomek, niespodziewanie zajmował wysokie 7. miejsce w Klasyfikacji Generalnej ze sporymi szansami na poprawienie swojej lokaty. Niestety, na przedostatnim Odcinku Specjalnym w samochodzie wystąpiły problemy techniczne.
Na mecie Tomasz Grochal powiedział: „ Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku. Jechaliśmy bardzo ostrożnie. Szkoda trochę tej awarii na ostatnich OS-ach, bo miejsce w generalce mogło być dużo lepsze, dobrze, że obroniliśmy 1. miejsce w klasie. Z rajdu na rajd powinniśmy być coraz szybsi. Najważniejsze, że udało nam się powalczyć z bardziej doświadczonymi kolegami, to dobra prognoza na przyszły sezon, w którym planujemy starty w pełnym cyklu Pucharu PZM lub Mistrzostw Polski – wszystko zależy od sponsorów. Chciałbym bardzo podziękować mechanikom, kibicom i sponsorom: BERNER Polska, Hager polo, WRC Magazyn Rajdowy, Kemag Honda”
55 Rajd Wisły okazał się trudną przeprawą dla załogi Ingram/ Zawada. Szybkie, nierówne i podbijające trasy w połączeniu z fantastycznym ale nie ustawionym nowym zawieszeniem spowodowały spore trudności z utrzymaniem niebieskiego Clio na drodze. Wiesiek z Przemkiem musieli opanować ambicje i odpuścić, co odbiło się na wyniku. Załoga ukończyła zawody na 20 miejscu w klasyfikacji generalnej, 4 w grupie N oraz 3 pozycji w N3.
Wiesiek: Zamówione profesjonalne zawieszenie do naszego samochodu dotarło dzień przed badaniem technicznym. Pewnie wstrzymał bym się z jego założeniem, ale okazało się, że jeden z dotychczas używanych amortyzatorów był w fatalnym stanie. Przed startem imprezy udało się przejechać raptem 3 kilometry, i powiedzmy ustawić auto na tyle, aby nie skakało po całej drodze. Mnogość ustawień, jest przerażająca, będę musiał odbyć kilka sesji treningowych aby rozszyfrować o co w tym naprawdę chodzi. Jak trudne jest prowadzenie auta z nietrafionymi ustawieniami to ciężko jest opisać. Najgorsze jest to, że tam gdzie spodziewałem się podbić - wybierało, a w miejscach gdzie zupełnie nie miało prawa się nic dziać, auto zachowywało się nieprzewidywalnie. Walka w tych warunkach była wykluczona. Nie chciałem ryzykować uszkodzeń samochodu, dlatego pojechałem mocno asekuracyjnie. Chciałem podziękować mechanikom Marcinowi Więckowi, Mateuszowi Knapikowi, Łukaszowi Zającowi i Sławkowi Kurdysiowi którzy mają za sobą kilka nieprzespanych nocy oraz sponsorom: AQUER, AUTO-HAL, FIVESTAR, AIR-TECH-BUD, PIZZERIA TORINO, CENTRUM FINANSOWE MARIUSZ ŚLEZAK za umożliwienie startu w tych fantastycznych zawodach. Od strony sportowej i organizacyjnej 55 Rajd Wisły to naprawdę udana impreza.
Jarosław Szeja: „Udało się !!! To był nasz trzeci start w Rajdzie Wisły i w końcu na mecie. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z wyniku, trzecie miejsce w tak mocnej stawce to sukces w 100%. Tym bardziej się cieszę, że z dobrej strony pokazaliśmy się przed naszymi kibicami, a było ich mnóstwo. Ten doping dodawał nam sił. Do końca sezonu jeszcze 2 rajdy mam nadzieje, że Rajd Dolnośląski również będzie dla nas szczęśliwi. Serdecznie dziękujemy za wsparcie naszym sponsorom oraz kibicom za gorący doping.” Załogę Jarosław Szeja/Marcin Szeja czynnie wspierają AVANS POŁUDNIE Sp. z o.o., HKS LAZAR, HANKOOK PERFORMANCE TYRES oraz STANDARD.

inf. pras.

środa, 1 października 2008

Kubek w W-wie

Dwa dni po Grand Prix Singapuru, Robert Kubica przyleciał do Warszawy i spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej w hotelu Intercontinental, zorganizowanej przez firmę Certina. Wspominał pierwszy wyścig F1, który oglądał na Hungaroringu, kartingową karierę w Polsce i na świecie, mówił o nagrodzie Lorenzo Bandiniego.
W trakcie poprzedniej konferencji Certiny z udziałem Roberta Kubicy, prezes firmy, Adrian Bosshard wręczył kierowcy zegarek Certina DS Podium Chrono Valjoux z limitowanej serii, wykonanej w liczbie 1984 sztuk (rok urodzin Roberta). Bosshard obiecał wówczas, że przekaże Kubicy zegarek z numerem 1, jeżeli Robert stanie na najwyższym podium w F1. Po sukcesie w Montrealu obietnica została dotrzymana.
- Wiedziałem, że ten zegarek długo nie zagości w naszym sejfie - powiedział Adrian Bosshard. - Z ogromną przyjemnością oddaję go Robertowi. Widzę, z jakim zangażowaniem Robert podchodzi do swojej pracy w Formule 1 i nie mam żadnych wątpliwości, że zegarek numer 1 trafia na właściwy nadgarstek.
- Zwycięstwo w Montrealu było wyjątkowym momentem dla mnie, dla zespołu, dla kibiców, dla wszystkich ludzi, którzy pomagają mi w mojej karierze, dla wszystkich polskich fanów, a było ich mnóstwo na torze - powiedział Robert Kubica. - Tak to już jest, że po pierwszym zwycięstwie czeka się na drugie, a potem trzecie i czwarte. Mam nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli walczyć o następne Grand Prix. Żeby nie było za różowo, jako kierowca zawsze chcesz mieć jeszcze lepszy bolid i liczę, że otrzymam taki na końcowe wyścigi sezonu. Ostatnio mam sporo pecha. Uciekło mi mnóstwo punktów. Przez wypadek jednego kierowcy straciłem szanse na bardzo dobre miejsce w Singapurze...
Poza Montrealem, inny moment, który w tym roku utkwił mi w pamięci to Monako, drugie miejsce w deszczowym wyścigu. Monako, gdzie dwukrotnie wygrałem w kartingu, również na ulicznym torze. Bardzo lubię takie trasy, duże dohamowania. Nie przepadam za torami z długimi prostym i szybkimi zakrętami, choć w Malezji, na takim właśnie torze bardzo dobrze pojechałem. Ale jestem dużym fanem torów ulicznych - Monako, Walencji, Makau. Ten ostatni wprawdzie nie widnieje w kalendarzu F1, lecz nadal jest na szczycie mojego rankingu.
Sztuczne oświetlenie toru w Singapurze sprawdziło się - nie ma z tym problemu, choć nie wiemy co się wydarzy, jeżeli popada. Niestety, nie mamy jeszcze żadnego doświadczenia w jeździe w tych warunkach. Być może Formuła 1 pójdzie w kierunku nocnych wyścigów, ale trzeba pomyśleć nad bezpieczeństwem, bo w przypadku deszczu może być różnie.
Pogrążył nas przepis, który praktycznie zamyka pit lane po wyjeździe Safety Cara. Jeżeli masz wówczas bardzo mało paliwa, to albo trzeba ryzykować i czekać ze zjazdem do ostatniej chwili, albo narazić się na karę. W mojej sytuacji akurat musiałem zjechać, gdy pit lane był jeszcze zamknięty.
Trudno wszystkich zadowolić. Zespołom z końca stawki taki regulamin całkiem odpowiada, bo mają szanse na punkty, których nie zdobyłyby w normalnej walce. A do zmiany przepisów potrzebna jest jednomyślność wszystkich teamów. Moim zdaniem, obecny przepis dotyczący okresu za Safety Carem jest najgorszy, jaki może być. Najlepszą opcją byłby powrót do wersji sprzed trzech lat, nie jest to jednak łatwe. Nowe przepisy wprowadza się po to, żeby poprawić sytuację. Jeżeli wrócimy do starego regulaminu to musimy przyznać, że nowy pomysł był kompletnym niewypałem. Ale nie można doprowadzać do sytuacji, w której przypadek, ślepy los decyduje o zwycięstwie jakiegoś kierowcy, czy też odbiera wygraną komuś innemu. Ogólnie narzekamy, że w Formule 1 jest za mało wyprzedzeń i przez to wyścigi są nudne. Zazwyczaj ciekawie dzieje się tylko na mokrym torze. Wyprzedzanie w F1 to temat rzeka. Jeżeli kierowca jadący z przodu nie popełni żadnego błędu, twój bolid nie jest mocniejszy w danej fazie wyścigu, nie trzymają lepiej opony, to w normalnej jeździe wyprzedzenie jest niemożliwe. Niektórzy kierowcy bardzo dużo sobie pozwalają na torze i jeżeli przy okazji wypadną, to na drugi dzień przeczytają w gazetach, że nie potrafią wyprzedzać. Pewne osoby muszą zrozumieć, że trzeba zachowywać się bardziej fair.
Nie poddajemy się i w Japonii będziemy walczyć o utrzymanie trzeciego miejsca, o to, żeby jak najbardziej zwiększyć przewagę nad Räikkönenem, a jednocześnie zmniejszyć stratę do kierowców, którzy są wyżej w mistrzostwach. Singapur był ku temu dobrą okazją. Nie udało się jej wykorzystać. Mam nadzieję, że w pozostałych trzech wyścigach pójdzie nam lepiej. Stawiałem na Massę, ale obecnie jego sytuacja nie jest łatwa. Jak pokazał Singapur, wszystko może się zdarzyć. Nie sądzę jednak, żeby Hamilton popełnił podobne błędy, jak w zeszłym roku. Będzie bardzo trudno go pokonać.
Co w przyszłym roku? Najpierw zakończmy ten sezon, a później będziemy się martwić o 2009 rok. Czeka nas wiele zmian w przepisach technicznych. Wchodzi system KERS, dociążenie aerodynamiczne zostanie zredukowane o 50 procent, wracają opony typu slick. Nie wiadomo, jaki będzie układ sił. Moje szanse zależą w dużym stopniu od wagi bolidu. Różnica 10 kilogramów oznaczała w Singapurze 0,4 sekundy na okrążeniu. Wiele zależy od tego, ile bolid będzie ważył, ile będzie miał balastu.
Czy zwiedzam świat, jeżdżąc na wyścigi? Otóż zwiedzam lotniska, hotele, autostrady. Oglądam tylko tor i drogi dojazdowe. Nie jestem fanem zwiedzania. Jeżeli mam trochę wolnego, wolę poświęcić czas na przygotowanie do kolejnego startu. W Singapurze miałem się gdzieś wybrać, ale w końcu się nie wybrałem...

wtorek, 30 września 2008

Colin McRae Forest Stages

Fot. Pacia D. (junior McCrash z profesorem)


Colin McRae Forest Stages zwyciężył Matthew Wilson jadący trzyletnim Fordem Focusem WRC. Drugie miejsce ze stratą 1:32 min do lidera osiągnął Andy Horne w Dam 4100 GTI, a trzecie Calum MacKenzie w Fordzie Escorcie Mk2. Piąty oes przerwano po wypadku Jimmy’ego McRae. Ojciec „Latającego Szkota” wpadł do rzeki, a jadący mu z pomocą wóz strażacki wpadł do rowu.
Do szkockiego Perth przyjechało również wielu legendarnych zawodników takich jak Bjorn Waldengard ukończył imprezę na 17 pozycji, Hannu Mikkola (22), Ari Vatanen (31). Nie zabrakło gwiaz z USA, Travis Pastrana (bożyszcze amerykańskich nastolatków), Ken Block, John Buffum z szefem Subaru USA Rally Team -Lance Smith.

niedziela, 28 września 2008

To czytamy!


Magazyn WRC nr 85

Lekcja profesora Hołowczyca – Rajd Orlen*
Być może zabawię w Polsce na dłużej – rozmowa z Patrikiem Flodinem*
Richard Burns Rally – już nie tylko gra, a rajdowa społeczność*
Kolejne konkursy z atrakcyjnymi nagrodami*
Platinum 18. Rajd Dolnośląski – harmonogram czasowy, opis najciekawszych miejsc, współrzędne GPS
Szczegóły w najnowszym numerze Magazynu Rajdowego WRC.
W sprzedaży już od piątku 26 września

Inf. pras.

50 Rally San Remo, Sołek śladami Zasady

Historyczny wynik!

Włoch Giandomenico Basso (Abarth Grande Punto) wygrał jubileuszowy 50. Rallye San Remo, dzięki czemu na dwie rundy przed końcem cyklu International Rally Challenge zachował szansę na mistrzowski tytuł. Michał Sołowow i Maciek Baran zajęli 12 miejsce w „generalce” – jest to najlepszy wynik polskiej załogi w nowożytnej historii włoskiego klasyka. 42 lata temu, w 1966 roku czwarte miejsce w San Remo zajął Sobiesław Zasada. Załoga Cersanit Rally Team do ostatniego odcinka walczyła o 11 pozycję z Paolo Andreuccim (Mitsubishi Lancer Evo IX). Do wyprzedzenia Włocha zabrakło zaledwie 4.1 sekundy.

- Startowaliśmy tu pierwszy raz i mieliśmy się okazję przekonać, że San Remo to jeden z najbardziej wymagających rajdów asfaltowych w Europie. Odcinki są wyjątkowe: bardzo kręte, ciasne, pełne zaskakujących partii, wystających skał, czy kamiennych barierek, o które można zawadzić samochodem. Chyba nawet w Mistrzostwach Świata nie ma obecnie, 60-kilometrowego nocnego oesu. Przejechaliśmy ponad 50-siąt zanim nas zatrzymano po kraksie jednego z Włochów. Na ostatnią pętlę nie trafiliśmy z ogumieniem. Założyliśmy zbyt twarde opony. Ogólnie było jednak bardzo fajnie. Biorąc pod uwagę historię startów polskich załóg w San Remo jest to spory sukces. Był to doskonały test przed Rajdem Antibes. We Francji asfalty są bardzo podobne, natomiast odcinki są znacznie mniej kręte – powiedział Michał Sołowow.- Zrobiliśmy to, co planowaliśmy. Przetestowaliśmy kilka ustawień zawieszenia, sprawdziliśmy nowe opony. Wiemy więcej, co z pewnością zaprocentuje w Rajdzie Antibes za dwa tygodnie. Dojechaliśmy to mety rajdu San Remo, a to udawało się do tej pory niewielu Polakom. Jesteśmy najwyżej sklasyfikowaną polską załogą w tym wyjątkowym rajdzie, w ostatnich dwudziestu latach. Jest naprawdę super! Początek był słabszy, bo zbyt dużo eksperymentowaliśmy z samochodem. W końcówce udało się znaleźć odpowiedni set-up i jechało się znacznie lepiej. Ten rajd pokazał, że musimy popracować także nad opisem. Ciężko jest idealnie opisać odcinki z tyloma zakrętami. Gdyby nasz opis był bardziej precyzyjny mogliśmy zyskać przynajmniej 10-12 sekund na każdej z prób, a tak oddaliśmy je konkurentom za darmo.
Myślę, że po tym doświadczeniu w Antibes pojedziemy znacznie lepiej i szybciej – dodał Maciek Baran.
Za nieco ponad dwa tygodnie w dn. 19-21 października załoga Cersanit Rally Team wystartuje we Francji w Rajdzie Antibes Cote d’ Azur – ostatniej rundzie europejskiego czempionatu.
Wyniki 50. Rallye San Remo
1. Giandomenico Basso/Mitia Dotta (I) Fiat Punto Abarth S2000 2:56.25,4
2. Nicolas Vouilloz/Nicolas Klinger (F) Peugeot 207 S2000 +42,6
3. Luca Rossetti/Matteo Chiarcossi (I) Peugeot 207 S2000 +1.09,3
4. Renato Travaglia/Lorenzo Granai (I) Fiat Punto Abarth S2000 +2.20,9
5. Freddy Loix/Robin Buysmans (B) Peugeot 207 S2000 +3.04,8
6. Alessandro Perico/Fabrizio Carrara (I) Peugeot 207 S2000 +4.35,4
7. Luca Cantamessa/Piercarlo Capolongo (I) Peugeot 207 S2000 +5.44,2
8. Piero Longhi/Maurizio Imerito (I) Subaru Impreza WRX STI N14 +5.54,6
9. Anton Alen/Timo Alanne (FIN) Fiat Punto Abarth S2000 +6.01,1
10. Andrea Torlasco/Michele Brega (I) Peugeot 207 S2000 +6.11,1
11. Paolo Andreucci/Anna Andreussi (I) Mitsubishi Lancer Evo IX +7.22,7
12. Michał Sołowow/Maciej Baran (PL) Peugeot 207 S2000 +7.26,8
inf. pras.

czwartek, 25 września 2008

Przed GP Singapuru

tekst: Benno aka Benjamin

Oto kilka detali, które uczynią Gp Singapuru wyjątkowym wyścigiem:
- ruch na torze będzie się odbywał w kierunku odwrotnym do wskazówek zegara, długość pojedyńczego okrążenia to 5.067km, tor zawiera 23 zakręty (10 w prawo i 13 w lewo), prędkość maksymalna będzie wynosiła około 300 km/h, średnia prędkość to około 175 km/h (wg. danych McLarena)- niedzielny wyścig bedzie się składał z 61 okrążeń, co daje 309.087 km do przejechania. Najlepszymi miejscami do wyprzedzania będą: zakręt 1 na prostej startowej, zakręt 7 na Raffles Boulevard i zakręt 14 na Esplanade Drive.

- organizatorzy zapewniają, że jasność oświetlenia będzie 4 razy mocniejsza od oświetlonego reflektorami meczu piłkarskiego. System oświetleniowy zawiera ponad 108 km okablowania, reflektory będą usadowione na około 240 stalowych słupach, oddalonych od siebie o 32 metry. 1500 projektorów światła wyprodukuje łącznie ponad 3 mega waty.
- dostarczycielem prądu będzie niezależna od miasta własna elektrownia, składająca się z 12 podwójnych generatorów- elektroniczne tablice cyfrowe będą użyte po raz pierwszy w Formule 1, a zastąpią tradycyjne flagi, służące do komunikowania się z kierowcami na torze. W sumie tablic ma być 35.
- GP Singapuru zaistniało w kalendarzu Formuły 1 w 2008 roku, z opcją przedłużenia umowy o następne 5 lat

środa, 24 września 2008

Hołek wygrywa Orlen, Francuz drugi raz z rzędu Mistrzem Polski

Wspomina Grzegorz Gac:

Rajd Orlen, przedostatnia runda RSMP zakończył się zwycięstwem Krzysztofa Hołowczyca/Łukasza Kurzeji. Załoga Orlen Teamu jechała samochodem Peugeot 207 S2000 przygotowanym przez węgierską firmę TRT. Drugie miejsce zajęli Francuzi Bryan Bouffier/Xavier Panseri w takim samym samochodzie, którzy dzięki zdobytym 8 punktom zapewnili sobie po raz drugi z rzędu tytuł mistrza Polski. Najniższy stopień podium zajęli Michał Sołowow/Maciek Baran, także w Peugeocie 207 S2000.
Organizatorzy zaplanowali 11 odcinków specjalnych o nawierzchni szutrowej, o łącznej długości 173 km. Na starcie w sobotnie popołudnie stanęło 38 załóg, w tym 4 zagraniczne.
Na trasie pierwszego etapu załogi miały do pokonania 5 odcinków specjalnych, w tym krótką, ale bardzo widowiskową próbę Mostowa, rozgrywaną jako OS3 przy zapadającym zmroku na ulicach Płocka.
W niedzielę zaplanowano kolejne 6 odcinków specjalnych - 3 próby pokonywane dwukrotnie. Od pierwszego odcinka ton rywalizacji nadawał Krzysztof Hołowczyc, który w sobotę wygrał 4 OS-y, oddając rywalom tylko jeden i osiągnął metę etapu z przewagą 25,8 sekundy nad Sołowowem i 26,0 nad Bouffierem.
Prawdziwe emocje zapowiadały się zatem w niedzielę, szczególnie w walce o miejsca 2 i 3, bo różnice czasowe były niewielkie. Na pierwszym niedzielnym odcinku wygranym przez Kajetanowicza zakończył jazdę po uderzeniu w mostek Leszek Kuzaj, dopiero siódmy po pierwszym dniu, po 30-sekundowej karze nałożonej za niehomologowaną balaklawę walijskiego pilota Craiga Parry (taką samą karę otrzymał za podobne wykroczenie Mariusz Stec). Na kolejnej próbie Hołowczyc popełnił falstart w wyniku awarii sprzęgła, a 10-sekundowa kara zmniejszyła jego przewagę nad rywalami do 21,7 s. Końcówka Rajdu należała do Bryana Bouffier, który wygrał 3 ostatnie próby i zbliżył się do "Hołka"na 8,5 s w końcowej klasyfikacji. O trzecie miejsce walczyli do ostatnich metrów Sołowow i Kajetanowicz, którego pilotem był dobrze znany w USA weteran Maciek Wisławski. Kajetanowicz przebił oponę naprzedostatnim OS-ie i stracił szanse na lepszą lokatę.
Podczas ceremonii w pochmurne popołudnie na rynku w Płocku, na podium stanęli zatem Hołowczyc, Bouffier i Kajetanowicz.
Ostatnia runda RSMP to Rajd Dolnośląski, który odbędzie się w dniach 10 - 11> października.

Wypowiedzi zawodników po Rajdzie Orlen
Krzysztof Hołowczyc:" To był bardzo ciekawy i emocjonujący rajd. Już na początku pierwszego etapu udało nam się uzyskać w miarę bezpieczną przewagę nad pozostałymi zawodnikami. Okazało się że możemy tym samochodem podróżować naprawdę bardzo szybko. Drugi dzień był dla nas bardzo trudny, bo nie dość, że czyściliśmy trasę, to jeszcze musieliśmy kontrolować sytuację za nami. Bryan, gdy dostaliśmy 10. sekundową karę za falstart bardzo śmiało zaatakował naszą pozycję. Ostatnią pętlę musiałem pojechać bardzo rozważnie i przede wszystkim bezbłędnie. Mieliśmy dziś tylko dwie niewielkie przygody, których efektem była utrata zdobytych wcześniej cennych sekund. Najpierw delikatnie zaszwankowało sprzęgło i na starcie do 8. odcinka popełniliśmy falstart, za co otrzymaliśmy 10 sekund kary i przewaga do Bryana stopniała do 20 sekund. Mimo, że zrobiło się trochę nerwowo, to na szczęście cały czas czułem, że kontrolujemy sytuację. Jadąc pod sporą presją popełniliśmy na najdłuższym dziś odcinku mały błąd, nie dohamowaliśmy się do nawrotu i musieliśmy cofać, kilka ważnych sekund znów umknęło. Na całe szczęście ten odcinek w porównaniu do konkurencji mimo wszystko pojechaliśmy bardzo dobry tempem. Przed startem do ostatniej próby mieliśmy 13 sekund przewagi i czułem, że zwycięstwo mamy już w kieszeni. W tym rajdzie chciałem się przekonać, czy możliwe jest pokonanie Bryana Bouffiera, bezkonkurencyjnego od dwóch lat na odcinkach Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Do tej pory panowała bowiem opinia, że on jest nie do pokonania. Nam ta sztuka dziś się udała. Tym bardziej bardzo się cieszę ze zwycięstwa w Rajdzie Orlen. To wspaniałe uczucie móc się zwycięstwem zrewanżować naszemu wieloletniemu sponsorowi za okazywane nam ogromne wsparcie. Dziękuję też naszym kibicom za wspaniały doping. Tu w Płocku mamy wspaniałych i wiernych fanów, którzy jeżdżą za nami na wszystkie rajdy. Cieszę się, że udało mi się wygrać właśnie tutaj. Teraz myślami będę już przy ostatniej rundzie Pucharu Świata w rajdach Cross-Country, gdzie wciąż mamy realne szanse na podium, a może nawet na zwycięstwo. Byłoby to wspaniałe podsumowanie moich kilkuletnich startów w barwach ORLEN Team" – powiedział na mecie uradowany Krzysztof Hołowczyc.

Sponsorami startu załogi ORLEN Team są: PKN Orlen S.A. oraz Orlen Oil Sp. z o.o.

Kajetanowicz i Wisławski po Rajdzie Orlen
Sezon Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski powoli dobiega końca. Emocje towarzyszące ostatnim rundom są ogromne, ponieważ właśnie teraz rozstrzygają się kwestie związane z mistrzowskimi tytułami. Rajd Orlen stanowił przedostatnią eliminację i walka o punkty była niezwykle zacięta. Głównym kandydatem do tytułu wicemistrza Polski i mistrza w grupie N jest załoga MapaMap STP Rally Team – Kajetan Kajetanowicz i Maciej Wisławski. Choć pod koniec rajdu pojawiły się w ich Mitsubishi Lancerze problemy techniczne, duet ten doskonale poradził sobie w bardzo ciężkich warunkach i zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej i pierwsze w grupie N, podwyższając swój dorobek punktowy.

Kajetan Kajetanowicz: - Rajd wydawał się łatwiejszym po zapoznaniu z trasą, niż okazał się dla nas w rzeczywistości. Jednak ogromnie cieszę się, że dojechaliśmy do mety i wywalczyliśmy kolejne cenne dla nas punkty. Nie było łatwo, ponieważ wiele się wydarzyło podczas tego weekendu - od bolącego łokcia w wyniku uderzeń w zastrzał klatki, do uszkodzonego zawieszenia, kapcia, dziury w skrzyni biegów i jazdy bez oleju. Muszę się przyznać, że trochę zlekceważyłem ten rajd. Nie chodzi mi o przygotowanie kondycyjne do rajdu, ale nastawienie psychiczne. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo jadąc wśród tak mocnej stawki, ale warunki na odcinkach, szczególnie podczas drugiej pętli, bardzo mnie zaskoczyły. Głęboka koleina, nieustająco zmieniająca się przyczepność i koncepcja na jazdę w tych warunkach sprawiły, że mogłem wiele się nauczyć. Jestem bardzo zadowolony z wyniku i pracy całego zespołu, który udowodnił, że ma duży potencjał. Dziękuję im i wiem, że na ostatnim rajdzie, podczas którego rozstrzygnie się walka o tytuł wicemistrza Polski, dadzą z siebie wszystko, tak jak ja. Ogromne podziękowania przekazuję także naszym sponsorom: MapaMap, STP, Platinum, MAX Computers, BF Goodrich, Rallytechnology, ImRacing, SJS, Matrix oraz Green Planet - to firmy, które nieustająco wierzą we mnie, a ja staram się ich nie zawodzić oraz licznie zgromadzonym kibicom, którzy dopingują mnie na odcinkach specjalnych.Następną, finałową rundą Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski będzie rozgrywany w dniach 9-11 października w okolicach Kłodzka Rajd Dolnośląski, na który serdecznie Was zapraszamy.
Michał Bębenek:"Umocniliśmy się na trzecim miejscu w RSMP. Cieszymy się, że dojechaliśmy do mety Rajdu Orlen bez większych problemów technicznych i przygód. Dzięki osiągnięciu mety w Płocku na szóstej pozycji i zdobyciu kilku punktów, na jedną rundę przed końcem sezonu RSMP 2008 mamy zapewnioną trzecią pozycję w całym cyklu mistrzostw. Udało nam się wypracować bezpieczną przewagę i jest to dla naszego zespołu bardzo dobre osiągnięcie.Pozostaje jednak pewien niedosyt. Nie ukrywam, że na początku rajdu mieliśmy duże aspiracje, aby powalczyć o zwycięstwo. Specyfika rajdu oraz warunki atmosferyczne preferowały jednak samochody S2000, które okazały się bezkonkurencyjne podczas całej imprezy. Nie pozostało nam nic innego jak nawiązać wyrównaną walkę z samochodami naszej klasy. Niestety przyznam, że popełniliśmy błąd. Przed występem w Płocku przygotowaliśmy samochód według specyfikacji używanej podczas Rajdu Polski. Jak się okazało nasze ustawienie nie było dobre. Błąd kosztował nas kilkanaście cennych sekund. Straciliśmy szansę na walkę z Kajetanem Kajetanowiczem i odrobienie kilku cennych punktów. Przed nami ostatnia runda Mistrzostw Polski – Rajd Dolnośląski. Będziemy chcieli zakończyć sezon mocnym akcentem.
Zbigniew Staniszewski i Bartek Boba nie ukończyli przedostatniej eliminacji Mistrzostw Polski Rajdu Orlen. Załoga niebiesko-pomarańczowego Mitsubishi Lancera EVO IX przegrała z kopnymi odcinkami specjalnymi oraz z awarią samochodu. Dawno już olsztyńsko-krakowski duet nie miał tylu przygód podczas jednego startu.
Zbigniew Staniszewski: „Piękne techniczne odcinki specjalne, aczkolwiek bardzo miękkie co powodowało, że powstawały koleiny, kiedy pokonywaliśmy odcinki po raz drugi. Jestem rozżalony ponieważ okazało się nie pierwszy już raz, że samochody grupy N czyli takie jak Nasz Lancer, ustępują samochodom klasy Super 2000 w tych bardzo ciężkich warunkach, w głębokich koleinach. Po pierwszej pętli zajmowaliśmy drugie miejsce, ale podczas pętli w tych nieszczęsnych koleinach całkowicie przewagę straciliśmy. Przesunęliśmy się na piąte miejsce, na prowadzenie wysunęły się wspomniane samochody klasy S 2000. Drugi dzień też nie był najszczęśliwszy. Na pierwszym odcinku przy bardzo szybkiej jeździe nadjechaliśmy w miejsce, gdzie trasę blokował rozbity samochód Leszka Kuzaja. Wybiło nas to z rytmu, „na chwilę” straciliśmy aż 6 minut. Na kolejnym odcinku awarii uległa turbina. Samochód zaczął szwankować co doprowadziło do opuszczenia drogi. Mimo że Lancer był całkowicie sprawny, nie było sensu kontynuowania jazdy. Samochód osiągał jedynie 1/3 nominalnej mocy, bardzo źle się zachowywał. Baliśmy się że silnik ulegnie dalszej awarii bo strasznie strzelał i przerywał. Logiczne wyjście było jedno – wycofujemy się z rajdu”.
Tomasz Kuchar i Danel Dymurski zajęli 5 miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdu Orlen, ósmej rundy Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Zawodnicy STATOIL - LOCTITE RALLY TEAM startowali po raz pierwszy Peugeotem 207 Super 2000 na nawierzchni szutrowej. Po pierwszym dniu zmagań znajdowali się na 7 pozycji, tracąc do braci Bębenek 8,3 sekundy. Przez drugi dzień trwała ciekawa rywalizacja między tymi załogami i ostatecznie, zajmując drugie miejsce na ostatnim odcinku specjalnym Tomek i Daniel awansowali na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej i czwarte w klasie Super 2000. Tomasz Kuchar i Daniel Dymurski zajmują obecnie czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Mistrzostw Polski i czwarte miejsce w klasie Super 2000.
Tomasz Kuchar: Jechało się nam wręcz rewelacyjnie, samochód był niesamowity, wszystko grało jak w szwajcarskim zegarku, oprócz czasów na odcinkach specjalnych ;-). Prosty z tego wniosek, że powinienem dużo mocniej cisnąć, co niniejszym uczyniłem dopiero pod koniec rajdu… Hmm trochę za późno… Wielkie gratulacje dla Krzyśka za wygranie rajdu, dla Bryana za tytuł, a dla Kajta i Bębna za uzupełnienie podium MP. Ja jedyne co mogę zrobić to obiecać szybką jazdę na Dolnośląskim i próbę obrony czwartego miejsca w generalce, które nie jest tym, o czym marzyłem, ale po tak nieudanej, frustrującej i wręcz dołującej pierwszej części sezonu byłoby nienajgorszym wynikiem. Tradycyjnie dziękuję całemu teamowi i wszystkim przyjaciołom za pomoc i wsparcie.
Piotr Maciejewski: „Pierwszy etap był takim małym horrorem dla samochodów z napędem na jedną oś i zamiast ścigać się po trasie – walczyliśmy z koleinami, aby się w nich nie zatrzymać. To było coś w rodzaju rajdu przeprawowego 4x4. Było wiele miejsc, gdzie jakimś fartem przejechaliśmy, ale w jednym miejscu niestety zostaliśmy na 3 i pół minuty. Okazało się, że na tym odcinku wiele samochodów z „ośki” miało problemy i oes został odwołany z powodu jego niedrożności, ale dla nas i Zbyszka Cieślara, który również się zakopał - nie! ZSS tak postanowił i do drugiego dnia startowaliśmy z 3-minutową stratą. Stwierdziliśmy z Kovim, że jeśli zaczniemy ostro gonić, to może wpadniemy na pudło w klasie. Niestety jakieś dwa kilometry po starcie pierwszego odcinka, podbiło nas na szybkim piątkowym zakręcie i porządnie przyłożyliśmy w brzózki. Uderzenie było na tyle mocne, że nie było szans na dalszą jazdę. Szkoda tego rajdu, a przede wszystkim szkoda cennych punktów, które nam uciekły. Na ostatnim w sezonie Rajdzie Dolnośląskim musielibyśmy mieć jakiegoś kosmicznego farta, by zdobyć tytuł w klasie A6.
Piotr Kowalski: „Po tym rajdzie mam spory niesmak. Jak rok temu wszystko było super, świetne, twarde odcinki, tak w tym roku jeździliśmy w piaszczystych koleinach, co nie było przyjemne. W sumie ośmieliłbym się stwierdzić: ORLENIE 2007 wróć! Do tego nocne oesy. Nie mam nic przeciwko ściganiu się na nich, ale przez to, że rajd miał być kompaktowy i się tak późno zaczął, to chyba stracił znacznie na widowisku. Oglądając trasę ze środka samochodu, na ostatnich dwóch odcinkach było strasznie mało kibiców – mam wrażenie, że to byli tylko miejscowi, a każdy, kto przyjechał z daleka na rajd, wolał zostać na próbie w mieście, bo tam przy świetle cokolwiek było widać. Być może moje zdanie nie jest obiektywne, bo nie ukończyliśmy tego rajdu i jestem troszeczkę tym rozgoryczony, ale jestem przekonany, że zeszłoroczna edycja była dużo, dużo lepsza zarówno dla zawodników, jak i kibiców.
Trzecie miejsce w pucharze Citroena i piąte w klasie A6 to wynik osiągnięty przez Radka Typę i Daniela Siatkowskiego w zakończonym w Płocku Rajdzie Orlen. Jednak suchy rezultat nie oddaje huśtawki emocji, którą w czasie imprezy przeżywała ornecko-olsztyńska załoga. Zaczęło się od zdecydowanej wygranej na pierwszym OSie, Radek okazał się najszybszym kierowcą aut przednionapędowych. Niestety awaria układu elektrycznego zatrzymała Citroena na odcinku numer dwa.
Radek Typa:Chcę jak najszybciej zapomnieć o tym rajdzie. Wysoka przewaga po pierwszym odcinku natchnęła nas pozytywnie, niestety znów z przyczyn technicznych nie mogliśmy walczyć o zwycięstwo. Do tej pory mówiłem o pechu, który nas prześladuje. Muszę jednak dokładnie przeanalizować to co działo się z naszym autem i wyciągnąć wnioski. Zapowiadają się trudne rozmowy wewnątrz zespołu, ale mam nadzieję, że ostatni rajd w sezonie pojadę w końcu niezawodnym autem. Tak jak przewidywaliśmy kwestia tytułów rozstrzygnie się na ostatnim rajdzie. Dziękuje kibicom z mojego orneckiego fan-klubu za wsparcie i gorący doping w Płocku. Dziękuję też Primaverze, Makicie, naszej firmie Radex oraz samorządom Warmii i Mazur i Ornety. Cieszę się, że jesteście z nami na dobre i na złe. Sezon jeszcze się nie skończył i twardo walczymy do końca.Daniel Siatkowski:Mamy za sobą jeden z trudniejszych rajdów. Ciągłe problemy z autem odbierają radość z jazdy. Gdy wszystko gra Radek jest bardzo szybki, ale co z tego jeśli wcześniej czy później coś się musi zepsuć. Dziękuję wszystkim, którzy byli z nami na tym rajdzie i wspierali nas. Mam nadzieję, że z ostatniego rajdu w sezonie będziecie wracali w lepszych nastrojach.

Inf. pras.

Colin McRae Forest Stages Rally

Fot. Artur Partyka


Ósma eliminacja Mistrzostw Szkocji z baza w Perth, to hołd dla tragicznie zmarłego Colina. Ostatnia runda sezonu (9-27-08), organizowana jest przez Coltness Car Club.
Lista startowa to plejada gwiazd, którą otwiera ojciec Colina, Jimmy (Porsche 911 RS) i młodszy brat Alister (Eskort RS 1800)
Björn Waldegård również wsiada do Porsche.
Firma Historic Motorsport wystawia Escorty dla Hannu Mikkoli, Ariego Vatanena i Stiga Blomqvista. W roli pilotów znów wystapią Nicky Grist (z Mikkolą) i David Richards (z Vatanenem).
Z USA przybywają John Buffum, Travis Pastrana i Ken Block. Pilotem Buffuma będzie szef Subaru Rally Team USA, Lance Smith.
Nie zabraknie brytyjskich gwiazd z przeszłości - Louise Aitken-Walker, Andrew Cowana, Russella Brookesa, Malcolma Wilsona.
Spis atrakcji uzupełniają Kris Meeke (wychowanek Colina) w Escorcie Mk2 oraz Matthew Wilson w Focusie 05 Dave'a Westona.
Bazę sobotniego rajdu stanowi hipodrom w Perth, park serwisowy zlokalizowano w Aberfeldy.
Odcinki specjalne wytyczono na północ od Perth - znalazły się wśród nich jedne z najsłynniejszych i najbardziej widowiskowych szkockich oesów: Drummond Hill, Erochty, Griffin, Fonab i Craigvinean.
Czołowa piętnastka bedzie losować kolejność startu w piątek wieczorem.


CZOŁÓWKA LISTY ZGŁOSZEŃ:

2 Alister McRae/Campbell Roy (GB) Ford Escort Mk2
3 Jim McRae/Andy Richardson (GB) Porsche 911 RS
4 Björn Waldegård/Pauline Gullick (S/GB) Porsche 911 RS
5 Hannu Mikkola/Nicky Grist (FIN/GB) Ford Escort Mk2
6 Ari Vatanen/David Richards (FIN/GB) Ford Escort Mk2
7 Stig Blomqvist/Ana Goni (S/YV) Ford Escort Mk2
8 Malcolm Wilson/Peter Martin (GB) Ford Escort Mk2
9 Travis Pastrana/Derek Ringer (USA/GB) Ford Escort Mk1
10 Ken Block/Alex Gelsomino (USA) Ford Escort Mk2
11 John Buffum/Lance Smith (USA) Porsche 911 RS
12 Kris Meeke/Gerry McVeigh (GB) Ford Escort Mk2
...
14 Phil Collins/Derek Brannigan (GB/IRL) Opel Ascona 400
15 Russell Brookes/Neil Wilson (GB) Ford Escort Mk1
16 Louise Aitken-Walker/Edwin Cook (GB) Talbot Sunbeam Lotus
17 Andrew Cowan/Ian Grindrod (GB) Hillman Imp

Piękna bestia...

Firma Motor Sport Developments potwierdziła debiut samochodu marki Opel Corsa OPC S2000, który nastąpi podczas Rajdu Cork 20 Inernational w Irlandii (27-28 Wrzesień). Za kierownicą zasiądzie legendarny Austin MacHale, który 25 lat temu wygrał tą imprezę zabytkową maszyną Vauxhall Chevette. Samochód otrzyma homologację pierwszego października, która będzie obowiązywała od 2009 roku.

David Whitehead, MSD Director firmy potwierdza: “Rajd Cork 20 będzie pierwszą odsłoną dla Corsy OPC S2000. Będzie to najlepszy test dla nas wszystkich. Nie ma nic lepszego jak bezpośrednia konfrontacja w polu walki. Debiut naszej Corsy nastąpił w właściwym momencie, kiedy samochody Super 2000, są podstawą dla nowej grupy na Mistrzostwach Świata - Super2000 Plus. Liczna grupa kierowców i Teamów jest zainteresowanych by właśnie tym autem powrócić na rajdowe trasy. Jesteśmy i na to przygotowani, posiadamy znaczną ilość Cors, by mogły startować w sezonie 2009”
Irlandzki rajdowy weteran Austin MacHale, dokładnie 25 lat temu wygrał ten klasyczny rajdowy klasyk, czy powtórzy swój wynik? Raczej wątpliwe, ale w rajdach wszystko jest możliwe i za to je kochamy!
Austin MacHale: “To było 25lat temu, jak wygrałem międzynarodowy rajd Cork 20 na Vauxhall Chevette. To był mój pierwszy poważny sukces i dzisiaj po dwudziestu pięciu latach przygody z rajdami jestem bardzo szczęśliwy, że mogę prowadzić auto z tej samej rodziny GM, Opel Corsa OPS S2000 w tym legendarnym rajdzie.

inf. pras.

piątek, 19 września 2008

Legendarny Grochu w Mistrzostwach Europy Rallycross

Fot. Dyda


Mistrzostwa Europy Rallycross to najwyższy rangą cykl w tym sporcie, ponieważ Mistrzostwa Świata nie są rozgrywane. Cykl ten rozgrywany jest w systemie dwutygodniowym, eliminacje zlokalizowane blisko siebie odbywają się w tygodniowym odstępie - ma to zaoszczędzić zespołom wielokrotne podróżowanie w te same miejsca Europy.
W rajdach mamy – grupy i klasy, a w rallycrossie – dywizje. Dywizja 1 (takie mocniejsze WRC) to auta o pojemności do 2000 ccm z turbodoładowaniem (zwężka do 45 mm) i napędem na 4 koła, ich moc to ok. 600 KM. Dywizja 1A (takie prawie S1600) z napędem na 2 koła i silnikiem wolnossącym do 1600 ccm. Dywizja 2 (jak nasze N-ki) to auta seryjne z napędem na 2 koła do 2000 ccm. No i klasa RX-CUP (czyli nasze RWD) to auta z napędem na tylną oś z silnikiem do 2000 ccm i bez turbodoładowania.
Rallycross to sport mocno kontaktowy, ale także taktyczny. Każdy z zawodników musi w trakcie biegu pokonać raz „Joker Lapa” – to jeden dodatkowy i dłuższy fragmentu toru. Od zawodnika zależy kiedy to zrobi. Jedni pokonują tą trasę na początku biegu, inni wyrabiają bezpieczną przewagę i wtedy ją pokonują, a jeszcze inni uciekają tą drogą przed natarczywymi konkurentami. Czasami konieczność zjechania na Jokera, to przegrana w biegu - więc Joker to wielka niewiadoma i uatrakcyjnienie walki.
Runda Mistrzostw Europy Rallycross trwa dwa dni. W sobotę odbywają się treningi wolne i jeden oficjalny. Na podstawie uzyskanych czasów kierowcy startują w trzech biegach kwalifikacyjnych. Pierwszy dzień kończy się pierwszą kwalifikacją. Drugi dzień zawodów to godzinna rozgrzewka, a potem drugie i trzecie biegi kwalifikacyjne. W biegach kwalifikacyjnych najbardziej liczy się walka z czasem, bo to łączny czas z dwóch najlepszych biegów, ustanawia grupę do walki w finale.
Następnie każda z dywizji ma swoje finały. W zależności od ilości zakwalifikowanych zawodników finały mają kilka odsłon. Sześciu najniżej sklasyfikowanych zawodników zajmuje finał C. Ten kto go wygra, dołącza do stawki pięciu zawodników, z wyższego finału – B. No i wygrany z finału B, dołącza do stawki najlepszych 5 zawodników biegów kwalifikacyjnych. Finał A wyłania zwycięzcę zawodów w danej dywizji. Im mniej jest zawodników tym mniej finałów.
Zawody w Słomczynie stanowiły X rundę Mistrzostw Europy Rallycross i przedostatnią eliminację w sezonie 2008. Wyniki tu osiągnięte, dla niektórych zawodników zaowocowały pewnym tytułem mistrzowskim.
Kenneth Hansen to najbardziej utytułowany zawodnik w historii rallycrossu, aż 14 razy wywalczył on mistrzowski tytuł.
Tor Słomczyn i polscy zawodnicy :
Tor Słomczyn ma długość 1093 metrów. Jego nawierzchnia jest betonowa w 48 % oraz szutrowa w 52%. To jeden z najnowocześniejszych obiektów tego typu w tym europejskim cyklu. Organizacja zawodów również stoi na najwyższym poziomie, na co dowodem są 2 nagrody za najlepiej zorganizowaną rundę ME.
Tegoroczni, polscy reprezentanci na europejskich torach to: Michał Guranowski - VW Polo, (dywizja 1A), Kamil Sokołowski - Skoda Felicia (dywizja 1A), Piotr Tyszkiewicz - VW Polo (dywizja 1A ), Tomasz Nowak - Skoda Fabia (dywizja 1A), Łukasz Tyszkiewicz - Opel Astra OPC (dywizja 2), Łukasz Zoll - BMW 318i (RX-CUP).
Największym polskim sukcesem było zdobycie (w 2006 roku) przez Krzysztofa Groblewskiego, tytułu mistrzowskiego w dywizji 1A. Zawodnik ten zawiesił swoje starty, ale zapowiada powrót w sezonie 2009.
Marcus Gronholm i rallycross:
Do startów w rallycrossie przekonał Markusa - Andreas Eriksson. Okazało się, że nie trzeba było wielu argumentów, bowiem Gronholm po zakończeniu rajdowej kariery był spragniony rywalizacji i ścigania. Pierwsze wrażenia utytułowanego Fina po testach na szwedzkim torze były bardzo pozytywne, co zaowocowało szybką decyzją o startach w europejskim cyklu. W planie znalazły się eliminacje w Szwecji, Holandii i Polsce. A na koniec Marcus wystartuje jeszcze w ostatniej rundzie mistrzostw Szwecji w Strängnäs.
Marcus zadebiutował podczas szwedzkiej rundy w Fordzie Fiesta T16 w dywizji 1. Debiut wypadł rewelacyjnie. Gronholm wygrał zawody, mimo iż bardzo mocno naciskał na niego trzynastokrotny Mistrz Europy Kenneth Hansen. Rajdowy Mistrz pokonał Mistrza Rallycrossowego.
Start w Słomczynie także będzie należał do niezapomnianych dla Gronholma. Jazda Marcusa bardzo się wyróżniała, zawodnik nie walczył o punkty w całym cyklu, więc mógł sobie pozwolić na maksymalne ryzykowanie w imię zasady „wszystko albo nic”. Podczas sobotniego biegu kwalifikacyjnego, na Joker Lapie podbiło Fiestę i auto dachowało, odbiło się od bandy i wylądowało na kołach. Marcus odruchowo wbił pierwszy bieg i ruszył dalej. Cała sytuacja trwałą kilka sekund, a Fin ukończył kwalifikację na 10 pozycji! Strata wynikająca z efektownej przewrotki była minimalna.
Organizator postanowił docenić wyczyn Marcusa Gronholma. Podczas prezentacji zawodników Fin otrzymał certyfikat, a „Joker Lap” został oficjalnie nazwany „Gronholm Lap”. Marcus złożył również podpis na barierze, w miejscu gdzie dotknął jej dachem swojego Forda Fiesty.
Niedzielne biegi kwalifikacyjne zapewniły Gronholmowi finał C dywizji 1. Tylko wygrana gwarantowała przejście do wyższego finału. Gronholm zajmował przez jakiś czas czwartą pozycję w tym biegu, ale ostra potyczka Lindefjella i Paillera pozwoliła awansować Finowi na drugą pozycję za Pavlem Koutny. Ostatecznie Marcus Gronholm w końcowej klasyfikacji zawodów zajął dwunastą pozycję.
X eliminacja MERCTo był idealny weekend zarówno dla Sverre Isachsena, który zwyciężył niekwestionowanie w dywizji 1, jak i dla Jussi Pinomakiego, który zdominował rywalizację w dywizji 1A i prawdopodobnie (po przejściu badań technicznych) zostanie mistrzem Europy w dywizji. W dywizji 2 niespodziewanie wygrał Derek Tohill. Kenneth Hansen finiszował jako czwarty, zapewniając sobie czternasty tytuł mistrza Europy w dywizji 1. A Tomas Kotek to kolejny mistrz w dywizji 2.
Polacy na swoim torze, ostro walczyli. Doskonałe trzecie miejsce w tej klasie zajął Łukasz Tyszkiewicz. Rywalizację w Rallycross Cup wygrał Per Niklas Loov, który zwyciężył po interesującej walce z Łukaszem Zollem. W ten weekend tor zaskoczył zawodników swoją, bardzo dobrą przyczepnością. Spowodowane to było tym, że zawodnicy na miękkich oponach, pozostawiali warstwę gumy na szutrze.
Więcej o przebiegu eliminacji:
A że rallycross to sport dla zawodników w każdym wieku, to udowodnili 16-letni Mats Lysen, jak i 72 letni Jurgen Kleinhardt – obydwaj wystartowali w Słomczynie w dywizji 1A.
Okiem kibica rajdowego:
Jakie plusy ma rallycross w porównaniu do rajdów? Oj, dzieje się tam dużo więcej i w dodatku widać wszystko jak na dłoni, nie trzeba biegać pomiędzy odcinkami. Jazda zawodników jest bardzo agresywna, latają zderzaki i latają też całe samochody. Znane (i lubiane!) z rajdów dźwięki i zapachy występują w większym natężeniu.To widowisko od którego trudno oderwać wzrok, to emocje które nie opadają! Ale, przydają się rajdowe nawyki: rękawiczki, czapki i dodatkowe sweterki, bo pogoda kibiców nie rozpieszczała.
A zasadnicza różnica?
Gronholm powiedział: „W rajdach jedziesz sam, tu masz jeszcze koło siebie pięciu facetów. Chwila nieuwagi i BANG!!”.
Spytał mnie dziś kolega, co to za rallycross i o co tam właściwie chodzi?
Odpowiedziałam: „wyobraź sobie, że jesteś na rajdzie i nagle widzisz jak 6 aut WRC (no dobra ciut mocniejszych) próbuje zmieścić się w jeden asfaltowy zakręt. A potem wyobraź sobie że na wyjściu z tego zakrętu zaczyna się szuter…”. Odpowiedział mi, że już mu się podoba ten rallycross. Mi też się spodobał, bardzo!
dyda
zródło: rajdy.hoga.pl

Bliżej serca Massa...

Peter Sauber stwierdził w wywiadzie dla internetowego magazynu Credit Suisse, że widzi szanse Roberta Kubicy na tytuł mistrza świata. - Jaką taktykę przewiduje BMW Sauber na Singapur?

- W tej chwili mamy Kubicę blisko Massy i Hamiltona, dlatego musimy spróbować coś zrobić, żeby Robert zbliżył się do nich jeszcze bardziej. Uczynimy wszystko, żeby pomóc Robertowi. - Czy widzi pan szanse na tytuł mistrza świata dla Roberta?
- Nadal wierzę w jego szansę na mistrzostwo. Teraz musimy spróbować ją wykorzystać.
- Na ile realna jest ta szansa?
- Oczywiście, szansa nie jest tak duża, jak w przypadku Hamiltona i Massy, ale nawet gdyby była niewielka, powinniśmy się starać ją wykorzystać.
- A kto jest pana faworytem do zdobycia mistrzostwa?
- Ach, nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Jeżeli pozwolę mówić mojemu sercu, to będzie nim Massa, bo naturalnie Ferrari jest mi znacznie bliższe.

środa, 17 września 2008

Monza - Udany weekend

- To był całkiem udany weekend po sobotnich kwalifikacjach, które nie przebiegły tak, jak tego oczekiwaliśmy - powiedział Robert Kubica, trzeci w Grand Prix Włoch. - Jako pierwszy odpadłem z Q3 i pozytywną rzeczą było to, że mogliśmy wybrać taktykę w zależności od pogody. Myślę, że dokonaliśmy dobrego wyboru. Zostałem na torze do pit stopu tak długo, jak było to możliwe - i poprawa pogody pozwoliła na założenie opon intermediate. Mogłem jechać dobrym tempem i być może zbliżyć się do Heikkiego, ale on był za daleko z przodu. Start był bardzo trudny. Wyprzedziłem Nicka, chociaż go nie widziałem! Zorientowałem się, że jestem przed nim, ale nie miałem pojęcia, że przejeżdżam obok niego. Mieliśmy szczęście przy pit stopie, bo właśnie nadszedł właściwy czas na zmianę opon na intermediate. Od tej pory mogłem łatwo kontrolować pozycję na torze. Trzecie miejsce to zasłużona nagroda dla całego teamu.

niedziela, 14 września 2008

Vettel- najmłodszy zwycięzca GP

Sebastian Vettel odniósł sensacyjne zwycięstwo na włoskim torze Monza, w dominującym stylu pokonując Heikkiego Kovalainena oraz Roberta Kubicę, którzy wraz z Niemcem dzielili podium. Włoscy kibice Ferrari nie mogą jednak czuć się rozczarowani – wszak Vettel do zwycięstwa poprowadził samochód Scuderii Toro Rosso, napędzany silnikiem Ferrari!
Poza podium, ale w strefie punktowanej w wyścigu znaleźli się Alonso, Heidfeld, Massa, Hamilton oraz Webber.
Vettel jak wiemy ruszał do wyścigu z pierwszego pola startowego. Start odbywał się w mokrych warunkach, dlatego prowadził go samochód bezpieczeństwa. Gdy srebrny Mercedes zjechał, Vettel zaczął swą ucieczkę. Heikki Kovalainen nie był w stanie nawiązać walki z Niemcem, który miał przed sobą czysty tor, podczas gdy reszta stawki jechała w wodnej mgle, tryskającej spod kół poprzedzających zawodników. Najgroźniejsi zawodnicy, czyli Massa, Raikkonen i Hamilton byli wtedy w tłumie samochodów – Kimi Raikkonen długo męczył się z Giancarlo Fisichellą (który jako jedyny, po 11 okrążeniach wypadł z toru po kolizji z Coulthardem i uszkodzeniu przedniego skrzydła), później swoją szarżę po punkty rozpoczął świetnie jadący na mokrym torze Lewis Hamilton. Lider tymczasem pewnie prowadził, lecz okazało się, że jego Toro Rosso ma na pokładzie niewielką ilość paliwa. Po swym pierwszym stincie miał już ponad 10 sekund przewagi nad Kovalainenem. Massa poradził sobie z Rosbergiem, jednak później na tym samym okrążeniu liderzy, czyli Kovalainen, Webber oraz Massa zjechali do boksu - Vettel odzyskał swe prowadzenie. Gdy na torze ponownie zaczęło padać do boksu zjechał też Kimi Raikkonen, który o dziwo zabrał na pokład swego Ferrari mało paliwa. Lewis Hamilton w tym czasie połknął już wszystkich rywali i w błyskawicznym tempie zbliżał się do Vettela. Musiał jednak zjechać do boksu, powrócił na 10. pozycji.
Podczas tankowania niemiły incydent przydarzył się Nico Rosbergowi – wąż tankujący nie chciał opuścić samochodu, lizakowy popełnił błąd, co spowodowało u kierowcy chęć ruszenia. Nico stracił przez to kilka pozycji.
Niedługo potem kierowcy zaczęli zakładać opony przejściowe - na 34 okrążeniu uczynił to również Robert Kubica, który dotąd nie błyszczał w wyścigu. Dwa okrążenia później po intermediate zjechał również Vettel oraz Hamilton. Lewis stracił na tym najwięcej – jego strategia jednego postoju nie zadziałała. Daleko w tyle utknęły świetnie spisujące się dotąd Toyoty oraz Kimi Raikkonen, który szarżował w końcówce, na przesychającym torze i na ostatnim kółku wykręcił najlepszy rezultat wyścigu - 1:28.047. Dla niego było już jednak za późno – na mecie był 9.
Robert Kubica natomiast zyskał na przetasowaniach stawki i znalazł się na trzecim miejscu, które pewnie dowiózł do mety. Hamilton doganiał Massę, nie był jednak w stanie zaatakować Felipe. Ustawiony pod kątem mokrego toru McLaren nie był już tak szybki – Lewisa atakował nawet Mark Webber, który został jednak przez Hamiltona w dość nieczysty sposób zablokowany a raczej uderzony. Obyło się jednak bez uszkodzeń. Nie był to jedyny „wyczyn” Lewisa – w początkowej fazie wyścigu bez skrupułów wywiózł na mokrą trawę Timo Glocka. Widać lekcje pokory, jak ta ze Spa nie do końca działają na Brytyjczyka…
W Parabolice doszło też do kolizji Coultharda z Nakajimą, po czym pozostał ślad w postaci szczątków przedniego skrzydła Red Bulla. Vettel wygrał swój pierwszy wyścig w karierze, za nim metę minął defensywnie jadący Kovalainen, zaś trzeci Kubica również sprawił małą sensację – startował przecież z 11 pola!
Sebastian Vettel - To był fantastyczny weekend z pole position i wspaniałą strategią w wyścigu. Ceremonia dekoracji była niebywała i był to najlepszy dzień w moim życiu. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. To jest niewiarygodne. Wielkie podziękowania dla każdego z zespołu za wspaniałą pracę. Po słabym początku sezonu, stawaliśmy się coraz lepsi. W tych dzisiejszych warunkach byliśmy w stanie zmniejszyć różnice w stosunku do innych. Po prostu brak mi słów. W wyścigu byliśmy szybcy na prostych, gdyż nie zwiększyliśmy docisku z myślą, że będzie sucho. Kluczem do sukcesu była pozycja na przodzie, przez co nie miałem problemów z widocznością. Mogłem w ten sposób zbudować solidną przewagę na Heikkim. Dalej cisnąłem mocno, może czasami poza limitem i prawie straciłem panowanie nad samochodem. Podczas ostatnich przejazdów byłem w bardzo dobrej sytuacji na przejściowych oponach. Nie mogłem uwierzyć, jak ciągle słyszałem przed radio „P1”. Starałem się jednak skupić na dalszej jeździe, aby nie stracić koncentracji. Perfekcyjny weekend.

GP Włoch, Monza – wyścig
1. Sebastian Vettel – STR-Ferrari 1h26,47
2. Heikki Kovalainen – McLaren-Mercedes + 12,512 s.
3. Robert Kubica - BMW Sauber + 20,471 s.
4. Fernando Alonso – Renault + 23,903 s.
5. Nick Heidfeld - BMW Sauber + 27,748 s.
6. Felipe Massa – Ferrari + 28,816 s.
7. Lewis Hamilton – McLaren-Mercedes + 29,912 s.
8. Mark Webber - Red Bull-Renault + 32,048 s.

Łukasz Pielka (luk 85)

Monza- La Pista Magica!

Włosi mówią na nią La Pista Magica - magiczny tor. Położona wśród drzew królewskiego parku Monza to miejsce, które przypomina o legendarnych bohaterach, niezapomnianych wyścigach i tragicznych wypadkach. Ciarki przechodzą po plecach, gdy widzisz i słyszysz tysiące tifosi - fanów Ferrari, którzy co roku przybywają w to magiczne miejsce, aby zobaczyć w boju czerwone maszyny stajni z Maranello.
Dla nich zwycięstwo zawsze jest w zasięgu ręki. To tak, jakby jakaś magiczna siła wspierała ich zespół. Monza jest wymarzonym miejscem dla wszystkich, którzy pragną zasmakować prawdziwej wyścigowej atmosfery.
Oczywiście, nie wszystko jest idealne. Korki na ulicach dojazdowych są prawdziwą zmorą, jest wielu kieszonkowców, a policjanci są albo leniwi albo frenetyczni. Fani przepychają się przez bramki, krzycząc na rywali ich ukochanego Ferrari. Zdarzało się nawet, że rzucali w nich kamieniami. Ale wystarczy zejść z utartych ścieżek, wejść w las i zobaczyć wyryte w pniach drzew ślady po wspinających się na nie kibicach, którzy starają się znaleźć idealny punkt obserwacji toru; albo zobaczyć ich tańczących nocą na trasie przejazdu wyścigowych bolidów, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Historia Autodromo Nazionale di Monza sięga lat bezpośrednio po zakończeniu I Wojny Światowej, kiedy automobile wciąż były czymś nowym i ekscytującym, a ludzie którzy przeżyli dramat wojny, chcieli żyć pełnią życia. Prace zaczęły się w lutym 1922 roku, kiedy to wyścigowi bohaterzy - Vincenzo Lancia i Felice Nazzaro położyli kamień węgielny pod budowę toru. Ponad 10-kilometrowy obiekt był gotowy pod koniec lipca tego samego roku i jest trzecim na świecie, po Brooklands i Indianapolis, stałym torem wyścigowym. Monza "ożyła" w sierpniu, gdy rozegrano pierwszy wyścig wygrany przez Pietro Bordino w samochodzie marki Fiat. Tydzień później odbyło się tu Grand Prix Włoch, na które przybyło aż 150 tys. kibiców i które również wygrał Bordino. Od tego czasu, w każdy drugi weekend września, świat Formuły Jeden przybywa do tego położonego na północ od Mediolanu miejsca.
Obiekt wielokrotnie modernizowano, ale specyficzny styl trasy pozostał. Tor jest płaski, choć w 1955 roku utworzono bardzo duże nachylenia, co skłoniło kierowców do bojkotu Grand Prix i w efekcie modyfikacji trasy. Stań na jednym z takich odcinków, a zrozumiesz, dlaczego najodważniejsi z odważnych powiedzieli "nie". Dziś mimo przeróbek (długość obecnej trasy to 5.793 km) i dodaniu szykan, Monza pozostaje jednym z najszybszych torów w kalendarzu Formuły Jeden - obecnie kierowcy rozpędzają się do około 350 km/h.
Niestety, gdzie są wysokie prędkości, tam zdarzają się wypadki, często tragiczne w skutkach. W 1928 roku Emilio Materassi wypadł z trasy i swoim Talbotem wjechał w kibiców, zabijając siebie i 27 z nich. W '61 Wolfgang von Trips po zderzeniu z Jamesem Clarkiem wpadł na trybunę. Niemiec zginął, "zabierając" ze sobą 13 osób. W 1955 roku Alberto Ascari zginął wypadając swoim sportowym Ferrari z zakrętu, który teraz nosi jego imię. Lista osób, które straciły tutaj życie jest dłuższa niż gdziekolwiek na świecie, jedynie z wyjątkiem Indianapolis.
Ale Monza to również niemy świadek najwspanialszych momentów w historii motosportu. W 1956 roku Peter Collins był o 15 okrążeń od tytułu mistrzowskiego, ale podczas pit-stopu wysiadł z samochodu Lancia Ferrari i pozwolił, aby to lider zespołu, Juan-Manuel Fangio, wygrał wyścig i zdobył tytuł mistrza. Po wyścigu Collins stwierdził, że któregoś dnia wykorzysta swoją szansę. Taki dzień jednak nigdy nie nadszedł.
W 1971 Peter Gethin w ostatnich minutach wyprzedził Ronni'ego Petersona i linię mety przejechał z 0.01 sekundy przewagi nad rywalem, a średnia prędkość, jaką osiągnął, to 242 km/h! To tutaj w 1976 roku Niki Lauda wrócił do ścigania się po swoim dramatycznym wypadku na torze Nurburgring. Tifosi byli świadkami, jak przestraszony i pokiereszowany w wypadku Lauda przezwycięża swój strach i staje się legendą.
W 1988 roku, cztery tygodnie po śmierci Enzo Ferrari, dominujący w sezonie Ayrton Senna w McLarenie dał się pokonać kierowcom włoskiej stajni. Na kilka okrążeń przed metą próbował zdublować Jean-Louisa Schlessera w jego Williamsie, ale popełnił błąd i wylądował w żwirowej pułapce. Dzięki temu, dwa pierwsze miejsca na podium przypadły duetowi Ferrari - Gerhardowi Bergerowi oraz Michele Alboreto. To nie mógł być przypadek...
W 2006 Michael Schumacher wygrał w swoim czerwonym Ferrari F2006, pokonując ówczesnego mistrza świata i największego konkurenta w walce o mistrzowski tytuł, Fernando Alonso w Renault R26. Alonso najpierw został ukarany za złamanie przepisów podczas kwalifikacji, a w wyścigu doznał awarii jednostki napędowej. Tifosi szaleli, ale ich entuzjazm opadł, gdy ich ukochany mistrz ogłosił na konferencji prasowej, że z końcem sezonu zakończy karierę. W tym samym wyścigu po raz pierwszy na podium Formuły 1 stanął kierowca z Polski - Robert Kubica. Kto wie, czy Monza nie była świadkiem narodzin nowego mistrza...
Na Autodromo Nazionale di Monza rozgrywały się wyścigi innych legendarnych serii. Tutaj rozgrywano słynne Monza Lotteria czy Monza 1000, a w latach 1957 - 1958 odbywały się imprezy z cyklu The Races of the Two Worlds [Wyścigi Dwóch Światów - red.], w których zmagały się zespoły amerykańskiej serii Indycar z ekipami Formuły Jeden.
Każde miejsce wiąże się z jakąś historią. Nawet okoliczny kemping, gdzie Frank Williams miał zwyczaj lokować swoje "centrum dowodzenia". Pewnego razu podczas testów, samochód Ferrari przekoziołkował nad barierą i wylądował tuż obok namiotu Franka!
Po obu stronach prostej startowej stoją wieże Pirelli z tablicami podającymi aktualne wyniki. Wejdź na jedną z nich - jeśli ci pozwolą - a w bezchmurny dzień zobaczysz słynny Curva Grande. Unieś wzrok, a ujrzysz włoskie Alpy i wijące się wśród drzew zakręty starej części Monzy. Bliżej nieba, przynajmniej na torze wyścigowym, nie będziesz.
Długość toru: 5.793 km

Ilość okrążeń Grand Prix: 53
Dystans wyścigu: 306.720 km
Rekord okrążenia: 1:21.046 - Rubens Barichello (2004)

tekst: Maciej Pasowicz

ŹRÓDŁA: formula1.com, grandprix.com, itv-f1.com, monzanet.it, wikipedia.org

piątek, 12 września 2008

22 września poznamy oficjalne wyniki GP Belgii


Międzynarodowy Trybunał Apelacyjny FIA zbierze się 22 września w Paryżu i rozpatrzy odwołanie McLarena, dotyczące 25-sekundowej kary nałożonej na Lewisa Hamiltona po Grand Prix Belgii. W poniedziałek przed Grand Prix Singapuru trybunał ustali ostateczną klasyfikację wyścigu w Spa. Decyzja sędziów powinna zostać ogłoszona następnego dnia.

czwartek, 11 września 2008

Puchar Łużyc - druga runda


Druga runda Pucharu Łużyc rozgrywana w ramach 23 Rajdu Karkonoskiego już za nami. Od zakończenia imprezy minął już ponad tydzień, czas, więc na podsumowanie punktowe startujących w nim zawodników oraz na ocenę zawodów przez samych „pucharowiczów”. Ogółem w drugiej rundzie pucharu sklasyfikowano 21 załóg z Polski, Czech i Niemiec. Zwycięzcą 23 rajdu Karkonoskiego został czeski „jezdec” Mifka Radek i Plachý Tomáš jadący Mitsubishi Lancerem Evo IX, zapisując na swoim koncie komplet 20 pkt. Po dwóch rundach ma on wywalczone 37 punktów. Drugi w klasyfikacji generalnej rajdu Czech Tošovský Jiří / Gross Petr Mitsubishi Lancer EVO IX uzyskał 17 pkt, a trzeci polski kierowca topowej „ośki” Piotr Sopoliński jadący z Tomkiem Borko Opelem Astrą II OPC – 15 punktów. W ramach Pucharu Łużyc prowadzona jest klasyfikacja generalna oraz w poszczególnych klasach. Dla przypomnienia punktacja ustalona jest w następujący sposób: 1 miejsce – 20 pkt., 2 – 17, 3 – 15, 4- 12, 5 – 11, 6 – 10, 7 – 9, 8 – 8, 9 – 7, 10 – 6, 11 – 5, 12 – 4, 13 – 3, 14 – 2, 15 – 1 pkt.
PUNKTACJA LAUSITZ CUP w KLASYFIKACJI GENERALNEJ PO 23 RAJDZIE KARKONOSKIM:
1. MIFKA/ PLACHY Mitsubishi Lancer Evo IX KLASA 4 20
2. TOSOVSKY/ GROSS Mitsubishi Lancer Evo IX KLASA 4 17
3. SOPOLIŃSKI/ BORKO Opel Astra II OPC KLASA 3 15
4. BRÜHL/ ELLMER Mitsubishi Lancer EVO V KLASA 4 12
5. PUSZKIEL/ KONURY BMW 318 IS KLASA 7 11
6. MIKIEWICZ/ ZDROJEWSKI Honda Civic KLASA 3 10
7. STYWRYSZKO/ ROSIK Skoda Felicja KLASA 2 9
8. TEICHMANN/ TROMMER Nissan Almera GTI KLASA 3 8
9. MIKULENKA/ VALACH Mitsubishi Lancer EVO VIII KLASA 4 7
10. TEICHMANN/ JANTZ Nissan Micra KLASA 2 6
11. ROSIAK/ HERCUŃ Opel Kadett KLASA 3 5
12. TALAR/ GRZENIA Daewoo Lanos KLASA 2 4
13. RAJCA/HRYNIUK Opel Astra Gsi KLASA 3 3
14. KRISTAN/ VRZAL Skoda 110 L Rally KLASA 6 2
15. GOŁDA/ PLOTNIK Peugeot 206 XS KLASA 2 1
16. ROCH/ ROCH BMW 318 IS KLASA 7
17. LEMPERT/ NOWACZEWSKI Opel Astra KLASA 3
18. RYZNAR/ JUCEWICZ Fiat CC Sporting KLASA 1
19. KUBACKI/ KUBACKI Peugeot 106 KLASA 2
20. KLOKOCNIK/ GESVINDER Lada 2105 KLASA 6
21. BELOHRADSKY/ BASTA Skoda 1000 MB KLASA 5
PUNKTACJA W KLASACH PO 23 RAJDZIE KARKONOSKIM:
KLASA 7:
1. PUSZKIEL KONURY BMW 318 IS KLASA 7 20
2. ROCH ROCH BMW 318 IS KLASA 7 17
KLASA 6:
KRISTAN VRZAL Skoda 110 L Rally KLASA 6 20
KLOKOCNIK GESVINDER Lada 2105 KLASA 6 17
KLASA 5:
BELOHRADSKY BASTA Skoda 1000 MB KLASA 5 20
KLASA 4:
1. MIFKA/ PLACHY Mitsubishi Lancer Evo IX KLASA 4 20
2. TOSOVSKY/ GROSS Mitsubishi Lancer Evo IX KLASA 4 17
3. BRÜHL/ ELLMER Mitsubishi Lancer EVO V KLASA 4 15
4. MIKULENKA/ VALACH Mitsubishi Lancer EVO VIII KLASA 4 12
KLASA 3:
1. SOPOLIŃSKI/ BORKO Opel Astra II OPC KLASA 3 20
2. MIKIEWICZ/ ZDROJEWSKI Honda Civic KLASA 3 17
3. TEICHMANN/ TROMMER Nissan Almera GTI KLASA 3 15
4. ROSIAK/ HERCUŃ Opel Kadett KLASA 3 12
5. RAJCA/ HRYNIUK Opel Astra Gsi KLASA 3 11
6. LEMPERT/ NOWACZEWSKI Opel Astra KLASA 3 10
KLASA 2:
1. STYWRYSZKO/ ROSIK Skoda Felicja KLASA 2 20
2. TEICHMANN/ JANTZ Nissan Micra KLASA 2 17
3. TALAR/ GRZENIA Daewoo Lanos KLASA 2 15
4. GOŁDA/ PLOTNIK Peugeot 206 XS KLASA 2 12
5. KUBACKI/ KUBACKI Peugeot 106 KLASA 2 11
KLASA 1:
1. RYZNAR/ JUCEWICZ Fiat CC Sporting KLASA 1 20
KLASYFIKACJA PO 2 RUNDACH W POSZCZEGÓLNYCH KLASACH (po Rallye Lužické hory i Rajdzie Karkonoskim):
Klasyfikacja w poszczególnych klasach:
KLASA 8
1. Trněný Karel / Kafka Stanislav Škoda Octavia WRC S/2 KLASA 8 – 20
2. Macek Karel / Pilný Aleš Toyota Corolla ZK KLASA 8 - 17
KLASA 7
1.Puszkiel Kacper / Alicja Konury BMW 318 H/7 KLASA 7 - 37
2.Roch Marko / Roch Joerg BMW 318 H/7 KLASA 7 - 32
3.Donát Václav / Hovorka Jiří Škoda Octavia S/1 KLASA 7 - 20
KLASA 6:
1. KRISTAN / VRZAL Skoda 110 L Rally KLASA 6 1000 MB KLASA 5 20
KLASA 4:
1. Mifka Radek / Plachý Tomáš Mitsubishi Lancer EVO IX N4 KLASA 4 - 37
2.Tošovský Jiří / Gross Petr Mitsubishi Lancer EVO IX N/4 KLASA 4 - 29
3. Sýkora Jan / Škardová Martina Mitsubishi Lancer EVO IX N4 KLASA 4 - 20
4. Ducháček Dobroslav / Dufek Petr Mitsubishi Lancer EVO IX N/4 KLASA 4 - 15
4. BRÜHL / ELLMER Mitsubishi Lancer EVO V KLASA 4 15
5. MIKULENKA / VALACH Mitsubishi Lancer EVO VIII KLASA 4 12
6.Pulec / Večerka Michal Mitsubishi Lancer EVO IX N/4 KLASA 4 – 11
7.Majer Radek / Pohořelý Michal Mitsubishi Lancer EVO IX N/4 KLASA 4 - 10
KLASA 3:
1.Teichmann Klaus / Trommer Kenny Nissan Almera Kit Car A/7 KLASA 3 – 30
2.Lempert Marcin / Nowaczewski Opel Astra GSi N/3 KLASA 3 - 21
3.Boček Oldřich / Boček Jiří Škoda Octavia TDI D/9 – KLASA 3 - 20
3. SOPOLIŃSKI / BORKO Opel Astra II OPC KLASA 3 - 20
4. MIKIEWICZ / ZDROJEWSKI Honda Civic KLASA 3 - 17
4.Pohner Karel / Husák Jan Honda Civic Type R A/7 KLASA 3 - 17
5.Pelech Petr / Sláma Michal Honda Civic Type R N/3 KLASA 3 - 12 - 11
6. Rajca/ Hryniuk Opel Astra GSI Klasa 3-11
7.Chudziński Pawel / Zawada Przemyslaw Seat Ibiza CUPRA A/7 KLASA 3 - 10
KLASA 2:
1.Stywryszko Marcin / Rosik Szymon Škoda Felicia A/5 KLASA 2 - 26
2.Teichmann Ronny / Tonn René Nissan Micra A/5 KLASA 2 - 25
3.Grega Tomáš / Ježek Jiří Škoda Felicia Kit Car A/5 KLASA 2 - 20
4.Galia Lumír / Hloušek Ota Škoda Felicia Kit Car A/5 KLASA 2 - 17
5.Kneifel Milan / Strnad Radim Peugeot 206 S1600 A/6 KLASA 2 - 15
5. TALAR GRZENIA Daewoo Lanos KLASA 2 15
6. GOŁDA PLOTNIK Peugeot 206 XS KLASA 2 12
6.Kopáček Václav jun. / Picka Petr Suzuki Ignis Sport N/2 KLASA 2 - 12
7. KUBACKI KUBACKI Peugeot 106 KLASA 2 11
7.Matys Antonín / Vaněček Aleš Škoda Fabia A/5 KLASA 2 - 11
8.Lošťák Martin / Pelcner Jaroslav Škoda Felicia A/5 KLASA 2 - 10
9.Vítovec Marek / Beneš Jan Honda Civic VTi N/2 KLASA 2 - 9
10.Víchová Iva / Šillerová Klára Škoda Felicia A/5 KLASA 2 - 7
11.Pelikán Daniel / Venzhöfer Václav Suzuki Swift GTi SA/1 KLASA 2 - 5
KLASA 1:
1.Ryznar Lukasz / Jucewic Michal Fiat CC N/1 KLASA 1 – 40

WYPOWIEDZI PO RAJDZIE KARKONOSKIM (LAUSITZ CUP):

Artur Gołda: - Rajd Karkonoski ogólnie był fajny. Trochę przypominał wyścigi górskie. Odcinki były kręte i wąskie i dlatego bardzo mi się podobały. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Na drugim odcinku jechaliśmy 10 km na kapciu z pogiętą felgą. Był to najdłuższy odcinek, w związku z tym straciliśmy dużo czasu. Szósty odcinek kończyliśmy z awarią silnika. Jadnak rajd uważamy za udany i wart polecenia.
Sebastian Plotnik - Rajd Karkonoski był moim debiutem. Początkowo musiałem oswoić się z wieloma nowymi dla mnie rzeczami - nie obyło się, więc bez błędów z mojej strony. Rajd pod względem organizacji - super! Jedyne, co trzeba zrobić to popracować nad promocją Lausitz Cup. Uważam, że jest to wielka szansa dla rajdów w Polsce. Impreza bardzo ciekawa i szybka - warta polecenia i wystartowania w kolejnej edycji.Chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomagali mi w przygotowaniach przed startem i wspierali oraz wierzyli w trakcie rajdu. W szczególności dziękuje Bartkowi Siodle za przygotowanie, mojej dziewczynie Anetce - za całokształt wsparcia i wiarę, oraz całemu zespołowi za wyrozumiałość:)Tomasz Rajca - To był bardzo fajny rajd, dobra organizacja, atmosfera i super trasy. Start był spontaniczny z nowym pilotem (Jarek Hryniuk) bez treningu. Moja roczna przerwa w jeździe i małe doświadczenie stały się przyczyna złego opisania trasy, którego nie zdołaliśmy dokończyć w czasie zapoznania. Wystartowaliśmy :). Tempo było kiepskie - brak zaufania i błędy w opisie nie pozwalały na szybszą jazdę, ale powoli się rozkręcaliśmy. Uwielbiam jeździć takie długie OS-y. Na OS2 przytrafił nam się kapeć, na którym jechaliśmy około 4km - kosztowało nas to 2 minuty. Jazda na feldze setką to fajne przeżycie :). Od OS3 zaczęły się kłopoty ze skrzynią biegów , wariował mechanizm zmiany biegów, te problemy mieliśmy do końca rajdu. OS6 mój ulubiony jechaliśmy tylko na 3 i 4 biegu. Mimo takich problemów świetnie się jechało. Jarek spisał się super i gdyby nie moje błędy opisowe czasowo byłoby dużo lepiej. Dziękuję „Panu Trytytce” i Pasiowi za serwis!!! Oraz Lincolnowi i Ani za gościnę :)!

Paweł Chudziński: - Niestety najważniejszy dla mnie osobiście tegoroczny występ zakończył się niepowodzeniem na skutek awarii. Ukręcona półoś zakończyła nasz start w Rajdzie Karkonoskim. Niemniej jednak jestem cholernie zadowolony z faktu, iż mogłem stanąć na starcie do tego rajdu, gdyż od dzieciństwa o tym marzyłem. Przedwczesna zakończona jazda zwłaszcza na początku mojego odcinka, na którym miałem zamiar pojechać wszystko (spadanie do Sosnówki) ogromnie mnie zdołowała. Niestety nie było nam dane jego ukończyć. Natomiast fakt, iż nie nastąpiło to na skutek błędu kierowcy dodatkowo potęguje smutek. Jest mi żal, tym bardziej, że starałem się jechać czysto. Była szansa na podium i zdobycie cennych punktów. Przejechaliśmy zaledwie pełne dwa odcinki i mimo ostrożnej jazdy mało tego popełniłem dwa drobne błędy, gdzie straciłem cenne sekundy, a czasy były obiecujące. Ogromne słowa zasługi należą się moim Przyjaciołom za pomoc oraz sponsorom firmie Trans-Com, Ski-doo oraz Alkatech za wsparcie finansowe. Jestem rad z faktu, iż z rajdu na rajd eliminujemy błędy formalno-organizacyjne jak i w samej jeździe. Mam nadzieję, że nasz czas jeszcze nadejdzie i będziemy mogli wspólnie radować się z sukcesów. Jeśli chodzi o sam rajd to trasy jak i organizacja były fantastyczne. Chyle czoła dla wszystkich osób, które brały udział przy organizacji. Zrobiliście wspólnie kawał dobrej roboty, co widać było na każdym kroku. Za pracę jaką wszyscy wykonaliście niezależnie od funkcji jaką pełniliście należy się Wam pełen szacun!!! Wszystkim kibicom chciałbym podziękować za ogromny doping, jaki towarzyszył naszej załodze… Jesteście wspaniali!

Marcin Stywryszko: - Rajd , rajd i po rajdzie. Organizacja, kibice jak i poziom rywalizacji stał na najwyższym poziomie. Do tego startu podchodziliśmy trochę z przegranej pozycji, ponieważ podział na klasy był inny niż jest to w pucharze PZM. Na liście startowej mieliśmy trzy auta o poj 1.6 i mocną micre z doświadczonym już kierowcą z Niemiec Taichmanem juniorem. W trzy dni po rajdzie szykował nam się kolejny wyjazd (Wisła), więc założenie było jedno – meta i całe auto. Początek rajdu wskazał już słabe strony w naszym aucie. Po spadaniu do Płoszczynki a póżniej do Czernicy spalił się nam hamulec, do tego jeszcze feralny nawrót w Płoszczynce-Czernicy (zawieszenie na krawędzi drogi i problem z wbiciem wstecznego) rozpoczął początek rajdu. Duże zdziwienie było nasze, kiedy zobaczyliśmy na tablicy wyników pierwszego oesu, że prowadzimy w klasie. Kolejny os już bez przygód, choć nadal z mizernymi hamulcami i po dwóch oesach okazało się, że nie tylko walczymy w klasie ale też trzymamy się w czołówce rajdu (7 pozycja). Kolejny odcinek przejeżdżamy równo swoim tempem i na strefe wjeżdżamy już z dużą przewagą nad kolejnym zawodnikiem. Z powodu braków sprzętowych po serwisie wyjeżdżamy na tych samych klockach i modlimy się czy wszystko w aucie wytrzyma. W kilku miejscach walczymy o zahamowanie auta z prędkości około 150 i ledwo się to udaje. Przed szóstym oesem psuje się jeszcze rozrusznik, ale wiemy już, że mamy bezpieczną przewagę, żeby wygrać klasę. Udaje się to a my zajmujemy pierwsze miejsce w klasie i siódme w generalce. Wygrywamy 5 z 6 odcinków w swojej klasie ustępując tylko na jednym o 0,2 sekundy. Po rajdzie, na życzenie czeskiego sędziego technicznego, zostajemy skierowani na drugie Bk. Badają hamulce; a że jeździmy na seryjnych hamulcach to bez problemu je przechodzimy i teraz dopiero możemy obchodzić sukces z wygranej. Chcielibyśmy podziękować Urzędowi Miasta Jeleniej Góry, który współfinansuje nam starty, firmie Larum, autoserwisowi Garage, firmie 22b.eu, wypożyczalni jachtów „Flota piratów”, firmie Wingstore oraz firmie Alkatech.

(wypowiedzi zawodników pochodzą ze strony rajdowy.info)

Przed nami ostatnia tegoroczna runda Pucharu Łużyc – niemiecki 9 Lausitz Rallye z bazą w przygranicznym Boxbergu. Rajd znany już większości polskich kibiców, od lat przyciągający mnóstwo zawodników jak i sympatyków sportów samochodowych. Wkrótce na stronach www.lausitzcup.pl pojawią się informacje o tegorocznej edycji.


Patryk Korbel



Inf. pras.