środa, 1 października 2008

Kubek w W-wie

Dwa dni po Grand Prix Singapuru, Robert Kubica przyleciał do Warszawy i spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej w hotelu Intercontinental, zorganizowanej przez firmę Certina. Wspominał pierwszy wyścig F1, który oglądał na Hungaroringu, kartingową karierę w Polsce i na świecie, mówił o nagrodzie Lorenzo Bandiniego.
W trakcie poprzedniej konferencji Certiny z udziałem Roberta Kubicy, prezes firmy, Adrian Bosshard wręczył kierowcy zegarek Certina DS Podium Chrono Valjoux z limitowanej serii, wykonanej w liczbie 1984 sztuk (rok urodzin Roberta). Bosshard obiecał wówczas, że przekaże Kubicy zegarek z numerem 1, jeżeli Robert stanie na najwyższym podium w F1. Po sukcesie w Montrealu obietnica została dotrzymana.
- Wiedziałem, że ten zegarek długo nie zagości w naszym sejfie - powiedział Adrian Bosshard. - Z ogromną przyjemnością oddaję go Robertowi. Widzę, z jakim zangażowaniem Robert podchodzi do swojej pracy w Formule 1 i nie mam żadnych wątpliwości, że zegarek numer 1 trafia na właściwy nadgarstek.
- Zwycięstwo w Montrealu było wyjątkowym momentem dla mnie, dla zespołu, dla kibiców, dla wszystkich ludzi, którzy pomagają mi w mojej karierze, dla wszystkich polskich fanów, a było ich mnóstwo na torze - powiedział Robert Kubica. - Tak to już jest, że po pierwszym zwycięstwie czeka się na drugie, a potem trzecie i czwarte. Mam nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli walczyć o następne Grand Prix. Żeby nie było za różowo, jako kierowca zawsze chcesz mieć jeszcze lepszy bolid i liczę, że otrzymam taki na końcowe wyścigi sezonu. Ostatnio mam sporo pecha. Uciekło mi mnóstwo punktów. Przez wypadek jednego kierowcy straciłem szanse na bardzo dobre miejsce w Singapurze...
Poza Montrealem, inny moment, który w tym roku utkwił mi w pamięci to Monako, drugie miejsce w deszczowym wyścigu. Monako, gdzie dwukrotnie wygrałem w kartingu, również na ulicznym torze. Bardzo lubię takie trasy, duże dohamowania. Nie przepadam za torami z długimi prostym i szybkimi zakrętami, choć w Malezji, na takim właśnie torze bardzo dobrze pojechałem. Ale jestem dużym fanem torów ulicznych - Monako, Walencji, Makau. Ten ostatni wprawdzie nie widnieje w kalendarzu F1, lecz nadal jest na szczycie mojego rankingu.
Sztuczne oświetlenie toru w Singapurze sprawdziło się - nie ma z tym problemu, choć nie wiemy co się wydarzy, jeżeli popada. Niestety, nie mamy jeszcze żadnego doświadczenia w jeździe w tych warunkach. Być może Formuła 1 pójdzie w kierunku nocnych wyścigów, ale trzeba pomyśleć nad bezpieczeństwem, bo w przypadku deszczu może być różnie.
Pogrążył nas przepis, który praktycznie zamyka pit lane po wyjeździe Safety Cara. Jeżeli masz wówczas bardzo mało paliwa, to albo trzeba ryzykować i czekać ze zjazdem do ostatniej chwili, albo narazić się na karę. W mojej sytuacji akurat musiałem zjechać, gdy pit lane był jeszcze zamknięty.
Trudno wszystkich zadowolić. Zespołom z końca stawki taki regulamin całkiem odpowiada, bo mają szanse na punkty, których nie zdobyłyby w normalnej walce. A do zmiany przepisów potrzebna jest jednomyślność wszystkich teamów. Moim zdaniem, obecny przepis dotyczący okresu za Safety Carem jest najgorszy, jaki może być. Najlepszą opcją byłby powrót do wersji sprzed trzech lat, nie jest to jednak łatwe. Nowe przepisy wprowadza się po to, żeby poprawić sytuację. Jeżeli wrócimy do starego regulaminu to musimy przyznać, że nowy pomysł był kompletnym niewypałem. Ale nie można doprowadzać do sytuacji, w której przypadek, ślepy los decyduje o zwycięstwie jakiegoś kierowcy, czy też odbiera wygraną komuś innemu. Ogólnie narzekamy, że w Formule 1 jest za mało wyprzedzeń i przez to wyścigi są nudne. Zazwyczaj ciekawie dzieje się tylko na mokrym torze. Wyprzedzanie w F1 to temat rzeka. Jeżeli kierowca jadący z przodu nie popełni żadnego błędu, twój bolid nie jest mocniejszy w danej fazie wyścigu, nie trzymają lepiej opony, to w normalnej jeździe wyprzedzenie jest niemożliwe. Niektórzy kierowcy bardzo dużo sobie pozwalają na torze i jeżeli przy okazji wypadną, to na drugi dzień przeczytają w gazetach, że nie potrafią wyprzedzać. Pewne osoby muszą zrozumieć, że trzeba zachowywać się bardziej fair.
Nie poddajemy się i w Japonii będziemy walczyć o utrzymanie trzeciego miejsca, o to, żeby jak najbardziej zwiększyć przewagę nad Räikkönenem, a jednocześnie zmniejszyć stratę do kierowców, którzy są wyżej w mistrzostwach. Singapur był ku temu dobrą okazją. Nie udało się jej wykorzystać. Mam nadzieję, że w pozostałych trzech wyścigach pójdzie nam lepiej. Stawiałem na Massę, ale obecnie jego sytuacja nie jest łatwa. Jak pokazał Singapur, wszystko może się zdarzyć. Nie sądzę jednak, żeby Hamilton popełnił podobne błędy, jak w zeszłym roku. Będzie bardzo trudno go pokonać.
Co w przyszłym roku? Najpierw zakończmy ten sezon, a później będziemy się martwić o 2009 rok. Czeka nas wiele zmian w przepisach technicznych. Wchodzi system KERS, dociążenie aerodynamiczne zostanie zredukowane o 50 procent, wracają opony typu slick. Nie wiadomo, jaki będzie układ sił. Moje szanse zależą w dużym stopniu od wagi bolidu. Różnica 10 kilogramów oznaczała w Singapurze 0,4 sekundy na okrążeniu. Wiele zależy od tego, ile bolid będzie ważył, ile będzie miał balastu.
Czy zwiedzam świat, jeżdżąc na wyścigi? Otóż zwiedzam lotniska, hotele, autostrady. Oglądam tylko tor i drogi dojazdowe. Nie jestem fanem zwiedzania. Jeżeli mam trochę wolnego, wolę poświęcić czas na przygotowanie do kolejnego startu. W Singapurze miałem się gdzieś wybrać, ale w końcu się nie wybrałem...

Brak komentarzy: